HAT-TRICK z... Sebastianem Stawickim fot. Krzysztof Staniucha (nasze.fm)

HAT-TRICK z... Sebastianem Stawickim

Po poniedziałkowym meczu Rekordu Bielsko-Biała z Cleareksem Chorzów goście na swojej stronie klubowej umieścili wideo z ich zdaniem kontrowersyjnymi sytuacjami i decyzjami sędziów. Nie jest to jednak pierwszy w ostatnim czasie przypadek, kiedy pod adresem arbitrów formułowane są pretensje. Czy na pewno "dobry sędzia to taki, którego nie widać"? Między innymi o tym rozmawialiśmy z najlepszym sędzią ekstraklasy poprzedniego sezonu, obecnie wiceprzewodniczącym zespołu futsalowego Kolegium Sędziów PZPN Sebastianem Stawickim.
Czy widział pan kontrowersyjne sytuacje z meczu Rekordu z Cleareksem, które chorzowski klub umieścił na swojej witrynie? Czy arbitrzy popełnili w nich błąd i jak w ogóle można ocenić poziom sędziowania w tym spotkaniu?
- Byłem obserwatorem tego meczu, więc widziałem je na żywo. W jednej na pewno popełnili błąd - w sytuacji z ręką Pawła Budniaka. Natomiast na obronę sędziów można stwierdzić, że Sławek Steczko, który podejmował decyzję, był dobrze ustawiony, ale ze swojej perspektywy widział lewą stronę ciała, a zagranie było z prawej. Tej ręki więc nie widział, bo nie mógł. W ocenie pomeczowej powiedział, że nie widział ręki poza obrysem ciała, a uczymy zawsze, że jeśli sędzia czegoś nie widzi, to nie może karać. Powtarza to Zbigniew Przesmycki, powtarza Przemysław Sarosiek czy ja. Decyzja jest więc ostatecznie błędna, ale rozumiem jej podłoże. Druga sytuacja - z Iwanowem - nie jest jednoznaczna. Tam kontakt między zawodnikami oczywiście był, natomiast biorąc pod uwagę mecz całościowo, to takich kontaktów było wiele. Zawodnik Cleareksu po prostu czując zawodnika drużyny przeciwnej, wiedząc jaki jest stan przewinień, trochę dodał od siebie. Nie wiem, czy na żółtą kartkę, nad tym można byłoby się ewentualnie zastanowić. Mecz był naprawdę trudny, szybki i  bardzo kontaktowy, ale pracę sędziów po meczu można więc ocenić pozytywnie. Dobrze poprowadzili cały mecz, odpowiednio ustawili pułap, na jaką grę można zawodnikom pozwolić, ale sytuacja z bramką zdobytą ręką to tzw. poważny błąd.  Spójrzmy jednak wcześniej. Była sytuacja, w której Mikołaj Zastawnik nie wcelował na pustą bramkę. I co mamy zrobić, co my mamy powiedzieć? Że zawodnicy są nieudacznikami? No nie, czasami i zawodnik popełni błąd. Ale nie mówi się, że zawodnicy są źli, słabi i trzeba ich zawiesić. Z sędziami też tak nie można. Nie można wszystkiego wrzucić do jednego worka i powiedzieć, że jak ktoś się raz czy drugi pomylił, to wszyscy sędziowie są słabi.
Ostatnio może się wydawać, że mamy do czynienia z pewną eskalacją niezadowolenia  z pracy sędziów ze strony klubów. Czy ta krytyka jest usprawiedliwiona?
- Generalnie nie. Czasami sytuacje są kontrowersyjne, ale dla kogo? Dla drużyn. Jedna drużyna zdobywa, druga traci. Sędzia niestety musi to rozstrzygnąć w chwilę. Czasami  podejmie niestety błędną decyzję. Futsal jest grą szybką. Sędziowie aby nadążyć  muszą przemieszczać się równie szybko, ale są wytrenowani, i odpowiednio przygotowani, więc  i większość decyzji podejmują dobrych. Teraz jesteśmy na takim etapie rozgrywek, w którym coraz bardziej zaczynają się liczyć punkty. Drużyny, które te punkty traciły, muszą walczyć o nie mocniej, efektywniej, ostrzej i czasami sędziowie muszą reagować odpowiednio do tego, co się dzieje na boisku. I ja zawsze powtarzam - dając karnego jednej drużynie, jest to karny przeciwko drugiej. Nigdy więc nie będzie tak, że w takiej sytuacji wszyscy będą z decyzji arbitra zadowoleni w stu procentach. Natomiast staramy się robić wszystko, by poziom arbitrażu ciągle podnosić. Od kilku lat systematycznie szkolimy, zapraszając międzynarodowych instruktorów z UEFA. Pedro Gallan, szef sędziów UEFA, jak przyjeżdża do Polski, to mówi na powitanie "cieszę się, że jestem w domu". I on wie, że  u nas jest profesjonalizm na egzaminach. Nikt nie zalicza egzaminów za zasługi. Biegi są prowadzone przez instruktora UEFA Grzegorza Krzoska. Sędziowie mają co tydzień samooceny do zrobienia. Biadolą na nie, bo zajmują  sporo prywatnego czasu, ale przygotowują je, ponieważ czują, jakie korzyści im przynoszą. Mają sporttestery a treningi są przygotowane specjalnie dla sędziów futsalu. Czy widzieliście teraz kogoś z arbitrów z nadwagą? Po pierwsze ci z nadwagą nie zaliczą egzaminów, dwa - z nadwagą po prostu na boisku nie dadzą sobie rady.

Od jakiegoś czasu w ekstraklasie nie sędziuje już grupa kilkunastu wyselekcjonowanych sędziów, jak to niegdyś bywało, tylko mamy grupę Top Amator, z której arbitrzy również często na meczach ekstraklasy się pojawiają. Czemu ma służyć takie otwarcie i czy to podnosi poziom sędziowania?
- Musimy patrzeć w przyszłość. Kiedyś tych najbardziej doświadczonych nie będzie i ci mniej doświadczeni muszą wejść na wyższy poziom. Arbitrzy z Top Amator to osoby, którym przypatrujemy się od kilku lat. Oni uczestniczą we wszystkich szkoleniach i to nie tak, że pojechali na ekstraklasę bo wydaje nam się, że sobie poradzą, że może się któryś sprawdzi.  Nie, zanim sędzia pojedzie na ekstraklasę, to wcześniej jest obserwowany przez nas na meczach I ligi. Jeżeli stwierdziliśmy w gronie całego Zarządu, że jesteśmy w stanie zaryzykować, że ta osoba sobie na meczu ekstraklasy poradzi, to wtedy jest wysyłany. Natomiast co jest w tym najważniejsze - jest kilkudziesięciu sędziów z tej grupy Top A, którzy jeżdżą na ekstraklasę. I nie ma do nich większych zastrzeżeń! To o czymś świadczy - że ta grupa jest dobrze wyselekcjonowana i prowadzona w sposób prawidłowy. Jeszcze jest kilku takich sędziów, którzy mogą mieć zaszczyt w tym sezonie sędziować ekstraklasę. Nie możemy doprowadzić do momentu, kiedy ci starsi zakończą kariery, nie będzie kim ich zastąpić. Taki system zapobiega takiemu problemowi.