Skrót meczu

Clearex Chorzów - Acana Orzeł Jelcz-Laskowice 5:1 [SKRÓT MECZU]

  • Media

Cztery gole Mikołaja Zastawnika pozwoliły Cleareksowi na wygraną w najciekawiej zapowiadającym się pojedynku 8. kolejki ekstraklasy. Kolejną bramkę dorzucił Robert Świtoń, Acana Orzeł Jelcz-Laskowice odpowiedział tylko trafieniem Allysona Amantesa.

Clearex ChorzówAcana Orzeł Jelcz-Laskowice19.11.2018 godz. 20:00

Clearex Chorzów - Orzeł Jelcz-Laskowice
5:1

Protokół meczowy
KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice walczył o trzecie zwycięstwo z rzędu. Aspirujący do mistrzostwa Clearex Chorzów nie wygrał od dwóch kolejek i chciał przełamać złą passę w poniedziałkowym spotkaniu. Zdołał to zrobić, kontrolując jego przebieg. Gospodarze szczególnie wiele zawdzięczają świetnie dysponowanemu Mikołajowi Zastawnikowi, reprezentantowi Polski.

To spotkanie od samego początku nie układało się po myśli zespołu z Jelcza-Laskowic. Clearex prezentował się tak jak za swoich najlepszych czasów i naciskał na gości zarówno w ataku, jak i w obronie. By wyjść na prowadzenie, potrzebował dwóch minut. Mikołaj Zastawnik odebrał piłkę po błędzie przeciwnika i w starciu sam na sam z Maciejem Foltynem okazał się lepszy, zapoczątkowując swój wieczór strzelecki. Podwyższenia wyniku byli jeszcze bliscy Adam Wędzony i Mariusz Seget, ale w obu przypadkach zabrakło kilku centymetrów. Mimo to gospodarze nie zepchnęli rywali do defensywy, a ofensywnych akcji próbowali Victor Andrade i Allyson Amantes. Gdy mecz powoli się wyrównywał, w 7. minucie Robert Świtoń wykorzystał podanie od Sebastiana Leszczaka i zamieszanie w polu karnym.
Druga bramka rywali zamiast dobić zawodników z Jelcza-Laskowic, zmotywowała do jeszcze intensywniejszego ataku. Dwukrotnie zmusili Rafała Krzyśkę do interwencji. Zaskoczyć próbował go jeszcze Mykola Morozow, który uderzył od razu po obrocie z piłką. Kolejne sytuacja stwarzali również chorzowianie, jednak Foltyn notował świetne obrony. Skapitulował znów dopiero w 15. minucie, gdy Zastawnik minął na lewym skrzydle przeciwnika i potężnie uderzył tuż przy słupku na 3:0. Po kilkudziesięciu sekundach bramkę z odległości kilku metrów mógł zdobyć Sergio Solano, ale źle złożył się do strzału. Lepsza okazja nie trafiła się już żadnej ze stron. Choć kibice Orła prezentowali się zdecydowanie lepiej od swoich miejscowych odpowiedników, to ich idolom nie udało się do przerwy ustrzelić rywala.

W drugiej odsłonie poniedziałkowego spotkania Orzeł potrafił rozgrywać piłkę, brakowało jednak zdecydowanego ataku. Taki zaprezentowali szybko gospodarze i Foltyn tym razem wybronił uderzenie Tomasza Gollego. Gościom wciąż brakowało precyzji – Amantesowi przy strzale, a Henry'emy Hatakeyamie przy podaniu. Drugi z zawodników musiał w 26. minucie opuścić parkiet z powodu kontuzji. Trener beniaminka musiał szukać jakiegoś rozwiązania po osłabieniu z powodu braku Hatakeyamy. W 29. minucie podopieczni Jesusa Garcii zaczęli grać z lotnym bramkarzem i wystarczyły sekundy, by zdobyć pierwszego, jak się okazało jedynego, gola. Victor wbiegł z piłką między obrońców, dograł do Morozowa, a ten wystawił piłkę na pustą bramkę Amantesowi.
Szansę gości na nawiązanie kontaktu z Clerexem przekreślił po minucie świetnie dysponowany Zastawnik. Mocnym uderzeniem z dystansu zdobył hat-tricka. Mimo wyniku 4:1 Orzeł nie zniechęcił się i stwarzał zagrożenie, grając dalej z przewagą jednego zawodnika w ataku. Gospodarze próbowali wykorzystać pozostawienie przez rywala pustej bramki, ale nieskutecznie. Udało się to dopiero w 39. minucie Zastawnikowi, który tym samym dołożył czwarte trafienie.

Bezpieczna przewaga pozwoliła dolnośląskiemu beniaminkowi utrzymać się na trzeciej pozycji z 15 oczkami na koncie. Po jednym punkcie mniej mają jednak trzy zespoły: Clearex Chorzów, Red Dragons Pniewy i Gatta Active Zduńska Wola – rywal Orła w 9. kolejce.

– Zawiedliśmy w zbyt wielu aspektach, wszystko poszło nie tak. W pierwszej połowie nie graliśmy nic, a Clearex przełożył swoją motywację do zwycięstwa na wynik. Kiedy zaczęliśmy atakować pięciu na czterech, zaczęliśmy odzyskiwać kontrolę. Wydawało się, że wracamy do gry. Może to był nasz moment, ale nie wykorzystaliśmy go. Nie lubię mieć wymówek. Zaprezentowaliśmy się bardzo źle, a kontuzje nam nie pomagają. Jednak nigdy się nie poddajemy i w następny poniedziałek mamy szansę się zrehabilitować. Dziękuję wszystkim fanom, którzy przyjechali za nami i którzy śledzili naszą rywalizację w telewizji - mówił po meczu Jesus Lopez Garcia, trener Orła.

Dodatkowe informacje

  • Źródło: Acana Orzeł Jelcz-Laskowice/ Mariusz Bartodziej