fot. (www.baltyk.gdynia.pl) fot. (www.baltyk.gdynia.pl)

Szymon Hartman: Nie ma nic lepszego niż rywalizacja w składzie

Oprócz Tomasza Kriezela i Jacka Burglina do AZS-u Uniwersytet Gdański trafił też Szymon Hartman. 34-letni nowy trener pomorskiego ekstraklasowca powrócił do futsalu po kilkuletniej przerwie. W pierwszym wywiadzie opowiedział nam, co skłoniło go do podjęcia pracy w halowej odmianie piłki nożnej i jakie cele stawia przed zespołem.

Pana nazwisko nie jest w światku futsalowym anonimowe, ale pamiętają o nim raczej tylko starsi kibice.
- Tak, bo to było dość dawno. Grałem w Holiday'u Chojnice w pucharze Polski, pamiętam że doszliśmy do finału. Występowałem też w paru meczach ekstraklasy, ale łączyłem to z grą na trawie. Trzeba było wybierać i oczywiście wybrałem trawę. Teraz w związku z moją nową rolą poznaję wszystko na nowo.

Ma Pan jednak doświadczenie trenerskie z trawy?
- Tak, ostatnio byłem szkoleniowcem trzecioligowego Bałtyku Gdynia, wcześniej trenowałem też Orkan Rumia, a jeszcze wcześniej byłem asystentem u Jacka Grembockiego w Bałtyku.

To czemu teraz zdecydował się pan na piłkę halową?
- Uważam, że jest to dobry sposób na rozwój, to sposób dokształcania w jakiejś dziedzinie piłki nożnej. Chcę zobaczyć jak to wygląda. Pamiętam futsal jeszcze z czasów możliwości łączenia dwóch dyscyplin, zawodników pokroju Wojciecha Pięty, Marka Widzickiego czy Tomasza Bronera. Chcę sprawdzić czym to się różni od tego, co było kiedyś. I samemu skorzystać z tych nowości taktycznych i treningowych.

Zawodnicy często mówią, że potrzebują czasu, by przestawić się z gry na trawie na futsal. Podobnie jest z trenerem?
- Na pewno tak. Poprowadzenie tej drużyny to jest dla mnie oczywiście wyzwanie. Ale tak jak wymieniani przeze mnie piłkarze dali radę, tak i ja mam nadzieję podołać temu wyzwaniu.

Będzie miał pan wsparcie w sztabie osób bardziej doświadczonych futsalowo?
- Grającym asystentem będzie Wojtek Pawicki. Pomagać mi będzie też Tomasz Aftański, był już kilkakrotnie na treningach.

Czyli z zawodnikami już się pan widział?
- Tak, trenujemy od dwóch tygodni i idzie ku lepszemu. Razem z wzmocnieniami w postaci Tomka Kriezela i Jacka Burglina powinno to przynieść efekt.

Tych nowych zawodników nie trzeba przedstawiać, ale jaki widzi pan potencjał w reszcie zespołu?
- Myślę, że powołanie Wojciecha Pawickiego do kadry B nie było przypadkowe. Jest grupa bardzo fajnych zawodników, o których wiem, że inni trenerzy chcieliby mieć ich w składzie swoich zespołów. Jest mniej więcej 16 zawodników, jest rywalizacja, a nie ma nic lepszego dla poziomu gry drużyny. Wojtek czy Tomek Poźniak to futsaliści, którzy mogą przesądzać o wynikach meczów, oczywiście nie odbierając nic pozostałym. Także personalnie dobrze to wygląda.

Będą jeszcze jakieś wzmocnienia?
- Razem z Tomkiem i Jackiem przyszli też dwaj młodzi zawodnicy, którzy będą łączyć futsal z trawą. Ale jeśli chodzi o zawodników obytych już z halą to raczej nie.

Czego pan zatem spodziewa się po nowym sezonie?
- Cel jest taki, by odbywało się to jakby spokojniej niż ostatnio. Byśmy bez problemów się utrzymali i ustanowili taką bazę do rozwoju w następnych latach. Nie staniemy się nagle faworytami, ale zależy mi, by nie było oglądania się za plecy do samego końca.

Jak trenujecie?
- Spotykamy się cztery razy w tygodniu i pracujemy na razie przede wszystkim nad aspektem fizycznym, motorycznym, na taktykę dopiero przyjdzie czas. Jeśli chodzi o sparingi to wygląda na to, że pierwsze mecze rozegramy dopiero we wrześniu na turnieju w Warszawie (Mistrzostwa Polski AZS 7-8 września - przyp. AK).

Czego zatem życzyć na początku nowego rozdziału kariery trenerskiej?
- Żeby jakiś mój wkład w rozwój futsalu po mnie został (śmiech). A dla drużyny - by był progres, żeby było lepiej niż do tej pory.

Dziękuję za rozmowę!