Skrót meczu / KP Sport

Smoki w czwórce. Spadnie całe Pomorze?

Remis w Chojnicach sprawił, że Red Dragons Pniewy niespodziewanie zapewnili sobie udział w dodatkowej rundzie ekstraklasy. Sytuacja Red Devils stała się zaś bardzo ciężka.

Red Devils Chojnice
Red Dragons Pniewy

Red Devils Chojnice - Red Dragons Pniewy
2:2

 
Mecz o dużym ciężarze gatunkowym rozpoczął się od długiej partii szachów. Dopiero w 9. minucie pniewianie stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację i... od razu ją wykorzystali. Adam Wachoński oszukał Tomasza Kriezela, wyszedł sam przed Władysława Bondarenkę i pokonał go płaskim strzałem. Minutę później mogło być już 0:2, na szczęście dla Red Devils ukraiński bramkarz "wsadzony na konia" przez kolegów po zamieszaniu w polu karnym wyekspediował piłkę na orbitę. Gospodarze zagrożenie pod bramką Macieja Foltyna stwarzali początkowo tylko po rzutach wolnych. Strzelali z nich Patryk Kubiszewski i Witalij Koleśnik - bez rezultatu. Dodatkowo w 13. minucie po strzale z dystansu tego pierwszego piłka odbiła się od zewnętrznej części poprzeczki. Atmosfera w chojnickiej hali gęstniała z każdą minutą i po symulowanym upadku Wachońskiego w 14. minucie o mały włos nie doszło na parkiecie do większej przepychanki. To zdarzenie podziałało trzeźwiąco na miejscowych, którzy zdominowali ostatnie minuty pierwszej połowy. 4 minuty przed końcem Foltyn popisał się znakomitą interwencją po sytuacyjnym strzale Wadima Iwanowa, ale 60 sekund później pniewski golkiper nie miał już nic do powiedzenia. Po ładnej dwójkowej akcji Dmytro Charczenki z Łukaszem Sobańskim, ten ostatni strzałem z ostrego kąta doprowadził do wyrównania. Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach chojniczanie bliscy byli drugiej bramki, lecz Iwanow minimalnie rozminął się z piłką po wgraniu po przekątnej. Charczenko i Iwanow mieli jeszcze po jednej okazji w pierwszej części gry, ale wynik się nie zmienił. Nie zmieniła się także liczba graczy na boisku, choć gdyby w 20. minucie sędziowie pokazali Kriezelowi drugi żółty kartonik za faul od tyłu, nikt nie mógłby mieć do nich pretensji.

W drugą połowę lepiej weszli goście. 3 minuty po wznowieniu gry Bondarenko naprawił fatalny błąd Kriezela, który złym podaniem uruchomił kontrę pniewian, zakończoną strzałem Łukasza Frajtaga. Chwilę później z kolei ukraińskiego bramkarza zastąpił Kubiszewski, na którym zatrzymało się uderzenie Adriana Skrzypka, podczas gdy Bondarenko zwiedzał boczne rejony pola karnego. W 28. minucie z golkiperem gospodarzy nie poradził sobie również Szymon Piasek, ale ta akcja zakończyła okres przewagi przyjezdnych. Dwukrotnie w krótkim odstępie czasu na listę strzelców mógł się wpisać Kriezel. Raz jego strzał zatrzymał wysunięty Foltyn. Przy drugiej okazji zawodnik z Chojnic mógł mówić o prawdziwym pechu - po błędzie Michała Roja Kriezel wygrał walkę o górną piłkę z Foltynem, ta zmierzała prosto w światło bramki i część kibiców już wydała z siebie okrzyk radości, ale w ostatniej chwili wybił ją w pole Piotr Błaszyk. Po chwili było już jednak 2:1. Iwanow uderzył piekielnie mocno z rzutu wolnego (mocno oprotestowanego zresztą przez pniewian), a piłka po odbiciu od Dominika Soleckiego trafiła do siatki. W 32. minucie miejscowi aż dwukrotnie trafiali w słupek. Najpierw Foltyn po cudownej paradzie sparował na niego bombę Iwanowa, za sekundę w obramowanie bramki przyłożył również Kriezel. To sprawiło, że Łukasz Frajtag zdecydował się na niecałe 6 minut przed końcem na grę w przewadze. I już w pierwszej akcji przyniosło to skutek! Akcja była dość czytelna, ale przepuszczenie piłki przez Frajtaga i wystawienie piłki przez Patryka Zdankiewicza na pustą bramkę do Patryka Hołego zaskoczyło podopiecznych Vlastimila Bartoska. Teraz to czeski szkoleniowiec zaordynował wycofanie bramkarza, ale gospodarzom efektu to nie przyniosło. Najbliżej gola był w 38. Charczenko, który o mały włos nie wbił piłki do siatki... ręką. Na koniec przyjezdni trafili jeszcze w poprzeczkę, wybijając piłkę z własnej połowy, ale oni pretensji do losu mieć nie mogli - remis oznaczał dla nich miejsce w pierwszej czwórce ekstraklasy.

Miejsce to jest zresztą w pełni zasłużone. Żadna inna drużyna nie ma w tym sezonie "na rozkładzie" we własnej hali dokumentnie wszystkich medalistów z zeszłego roku. Na miejsce na "pudle" ekipa Frajtaga raczej jednak nie wskoczy - strata do Rekordu może okazać się zbyt duża, choć Red Dragons udowodnili już, że niemożliwe dla nich nie istnieje. Sytuacja Red Devils jest zaś klarowna, ale bardzo ciężka. Drużyna z Chojnic musi wygrać wyjazdowy mecz z Cleareksem Chorzów, by mieć pewność utrzymania. Remis bądź porażka uzależnia tę drużynę od wyników innych spotkań. W ekstremalnym przypadku zaledwie punkt wywieziony ze Śląska może ich zepchnąć na 11. pozycję w tabeli.

Remis w meczu dwóch "czerwonych" zespołów oznacza jeszcze jedno - na kolejkę przed końcem poznaliśmy wreszcie drużynę, której nie grozi ani degradacja, ani dodatkowa runda. Tą drużyną jest KGHM Euromaster Chrobry Głogów, którego mecz ostatniej kolejki z AZS-em Uniwersytet Gdański będzie w tej sytuacji prawdziwym pojedynkiem "o pietruszkę".