Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Dziwnie mało futsalowe portale internetowe w naszym kraju poświęciły rozgrywanemu w w miniony weekend w Saragossie - stolicy hiszpańskiej Aragonii Final Four UEFA Futsal Cup. A przecież grały najlepsze futsalowe teamy Starego Kontynentu. Na szczęście o tych najwierniejszych sympatyków piłki halowej zadbał, Polsat dając transmisje najważniejszych meczów.  I był jednym z sześciu europejskich nadawców, którzy się na taki krok zdecydowali. Chapeau bas.

Statystycznie odnosząc się do składu finału, zaserwowana została nam powtórka sprzed roku. Hiszpański Movistar Inter Futbol Sala okazał się ponownie lepszy do portugalskiego Sporting Clube de Portugal z Lizbony. I tym razem padło siedem goli (5-2, rok temu było 7-0). Jednak dla mnie największą niespodzianką, a powiedziałbym nawet sensacją, był udział w gronie czterech najlepszych futsalowych teamów Europy sezonu 2017/2018 węgierskiego Rába ETO Győr. Rekordzie z Bielska Białej, panie prezesie Szymura - wzór jest niedaleko. Trzeba nadal próbować. Cierpliwość w futsalu do podstawa. 
Dla felietonisty, a na dodatek sympatyka polskiego futsalu, nie będzie nadużyciem napisać, że saragoski finał był przygrywką do Final Four Halowego Pucharu Polski, który zostanie rozegrany w najbliższy weekend w Opolu. Trzy ekstraklasowe zespoły (Rekord, MOKS Białystok, Red Dragons Pniewy) spróbuje pogodzić pierwszoligowy AZS Uniwersytet Zielonogórski. I po raz drugi w tym felietonie chapeau bas. Tym razem dla zielonogórzan, którzy potrafili przebić się przez gęste eliminacyjne sito do najwyższej pucharowej półki.

Szperając po portalach, szukając materiałów o obecnej edycji HPP natknąłem się na informację, że Rekord nie trafił w poprzednich rundach na zespół ekstraklasowy. I w półfinale też mu się to nie uda, gdyż zmierzy się z AZS. Rekordzistom zapewne, przy obecnej ich formie, jest obojętne na kogo trafią. Ale ciekawostka pozostaje w annałach. Na dodatek zdarza się to już drugi raz, biorąc pod uwagę niedawne edycje. Wydaje się puentując ten akapit, że każdy inny wynik, niż wygrana w Final Four HPP Rekordu, będzie sensacją - co najmniej. Niemniej, jak to mówił niezapomniany trener Kazimierz Górski – „Dopóki piłka w grze...”. 

Organizatorem opolskiego finału jest PZPN. I nawet jak przekazał jakieś pola organizacyjne agendom terenowym (opolski klub, opolski związek piłkarski), to od piłkarskiej centrali raczej należy wymagać, by przynajmniej z meczu finałowego była transmisja na żywo w normalnej telewizji. Normalnej, czyli dostępnej dla przeciętnego zjadacza chleba kraju na Bugiem, Wisłą oraz Odrą położonym. Inaczej wstyd będzie, że możemy sobie popatrzeć w telewizor i zobaczyć biegających po saragoskiej hali futsalistów z Europy, a nie zobaczymy naszych rodzimych. Cały ten akapit piszę oraz traktuję w formie gdybania, gdyż jestem poza Polską w chwili pisania tych słów i nie mam możliwości sprawdzenia programu telewizyjnego na weekend nadchodzący. Liczę, że w kolejnym felietonie będzie okazja na pochwały dla związku. Nie chciałbym mylić się.

Orzeł Jelcz Laskowice nie okazał się w ostatecznym pierwszoligowym rozrachunku nielotem i też awansował do futsalowej ekstraklasy. Gratulowałem już prezesowi Bednarzowi, a teraz pogratuluję całej tamtejszej społeczności futsalowej. Cieszy mnie, że kolejny z „otwartą futsalową głową” działacz dołączy do Spółki FE. W Spółce zawsze pozytywnie zakręconych futsalem powinno przyjmować się z otwartymi rękoma. Nigdy ich za wiele. To raz, a po drugie dobrze stało się, że Dolny Śląsk odzyskał miejsce w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej futsalu. Teraz jeszcze proszę o awans Lubelszczyznę oraz Mazowsze.
Rzadko w felietonach cytuję polskich prezesów od futsalu. Ale muszę zacytować prezesa Jenczmionkę z gliwickiego Piasta. Padły z jego ust w internecie słowa o takiej pewności, jakiej już dawno nie słyszałem wypowiedzianych przez prezesa polskiego klubu futsalowego. Dawniej z takiej pewności słynął prezes Cleareksu, pan Wolny. Ale to już minione czasy. Obecnie pan Wolny już nie prezesuje.

Prezes Jarosław powiedział – „Zamierzamy rozegrać pięć dobrych meczów i dopisać sobie 15 punktów. Uważam, że to jest naprawdę możliwe. Ostatni mecz z Rekordem pokazał, że graliśmy jak równy z równym, a to zespół, który jest poza zasięgiem naszej ligi. A jeśli potrafimy grać z nimi jak równorzędny rywal, to z pozostałymi zespołami także”. Nic tylko przyklasnąć. Lubię takie odważne stawianie sprawy. Jest to ciekawe zadanie dla trenera oraz zawodników. Jak prezes tak mówi, to nie wypada go zawieść.

Po podziale punktów oraz na grupy w ekstraklasie futsalowej jest nadal ciekawie. Szczególnie pojedynki o wicemistrzostwo oraz trzecie miejsce w górnej połówce powinny być fascynujące. Pomiędzy drugim zespołem a czwartym są tylko trzy punkty różnicy. Zresztą podobnie jest w dolnej połówce. Siódmy zespół ma tylko 3 punkty przewagi nad dziesiątym, czyli tym, który będzie musiał barażować z lepszym z wicemistrzów I ligi.

Nie odważyłbym się stawiać na medalistów, czy spadkowiczów już teraz. Ale, przestrzegam, nie należy lekceważyć Cleareksu. Z drugiej strony jestem ciekaw, czy wreszcie zaowocuje w Wieliczce praca pana Bucciolla. Maj piękny miesiąc, zielony, kwitnący, niech więc i nasz futsal przed wakacyjną przerwą rozkwitnie poziomem.   

Andrzej Hendrzak