Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Reni Jusis w swojej piosence śpiewa – „A mogło być tak pięknie, Tak pięknie przecież mogło być, Przyznaj wreszcie, Nadzieje nasze wielkie, Rozwiane w ciągu paru dni, Tyle razy udawałam, Ty łgałeś jak z nut bezbłędnie, W końcu komfortowo to przegrałam”. Ach, jak bardzo pasują te słowa do naszych narodowych oczekiwań i wreszcie porażki polskich piłkarzy na rosyjskim mundialu. To tyle gwoli oceny występu trawiastej kopanej w Rosji.

Niemniej dopiszę jeszcze zdanie rosyjskiego kibica, z którym rozmawiałem po kaliningradzkim meczu Belgii z Anglią. „Bы хотели как лучше, а получилось как всегда” – powiedział do mnie. W tłumaczeniu najprościej brzmi to - „Chcieliście jak najlepiej, a wyszło jak zawsze”. No cóż, nie zawsze wygrywa się. Chociaż teraz nawet zwycięstwo nad Japonią smakuje nie najlepiej, gdy przypomnimy sobie przysłowiową grę „w dziada” jaką zafundowały nam w ostatnich 8-10 minutach meczu oba zespoły.

Tydzień temu, kończąc felieton, wspomniałem o Akademickich Mistrzostwach Świata w futsalu, które odbyły się nieco ponad dekadę lat temu w Poznaniu (Polacy dowodzeni przez Tomasza Aftańskiego wywalczyli czwarte miejsce za futsalowymi potęgami Rosji, Brazylii, Ukrainy). Miałem zaszczyt brać udział w tej imprezie jako komisarz meczowy - wyznaczony przez Międzynarodową Federację Sportu Akademickiego (FISU) w Lozannie. Była to - jak dotąd - największa mistrzowska impreza futsalowa organizowana w Polsce. I nie zanosi się, by w najbliższym czasie zostało zorganizowane coś większego.

A zapewne nie zrobi tego PZPN, który skupił się na imprezach mistrzowskich trawiastych. Szkoda. Ale od czego mamy AZS. Rzeczone FISU ogłosiło, iż akademicki turniej zostanie powtórzony w Polsce. Gratuluję prężnemu futsalowo środowisku akademickiemu. Osobiście Piotrowi Kusiowi, który gdzie tylko mógł czapkował oraz pukał i nadal to czyni, w sprawach międzynarodowej pozycji akademickiego futsalu znad Wisły, Odry i Warty. Nikogo nie urażając, pisząc tylko prawdę - nie powiem, że miał łatwo, gdyż nasz futsal dla decydentów wszelkiej maści od ministerstw poprzez związek po samorządy oraz sponsorów, to raczej tylko opłotki. Na szczęście jest Poznań, który w 2020 roku po raz drugi przyjmie akademicką, futsalową brać z całego świata.

Rekord Bielsko Biała otrzymał organizację turnieju preeliminacyjnego futsalowej Ligi Mistrzów. I dobrze. W UEFA doskonale wiedzą, iż to rzetelny klub i nie będzie organizacyjnej poruty. Dla mnie te preeliminacje to tylko przygrywka. W sensie sportowym oczekuję od Rekordu postępu w porównaniu z rokiem poprzednim. Zdaję sobie sprawę, że będzie trudno, lecz po fali pochwał jaka spłynęła na Rekord w trakcie minionego sezonu nie wyobrażam sobie, by wyrażać inne oczekiwania.

Bycie jedynie królem na niezbyt mocnym klubowo krajowym podwórku Rekordzistów – mam nadzieję – już nie satysfakcjonuje. Chociaż z drugiej strony mój optymizm wobec bielszczan nieco został przytłumiony w wyniku odejście Michała Seidlera, było nie było jednego z głównych architektów niezwykłej serii sukcesów Rekordu w sezonie 2017/2018. Myślałem bowiem, że trzon zespołu jest montowany na lata i nie będą mu wyrywane zęby po sezonie, lecz tylko wzmacniane koronkami.
W swoich cyklicznych felietonach staram się patrzeć, zgodnie z tytułem rubryki, na historię panoramicznie. Czyli jak widzę na pierwszym planie słonia, to wiem, że obok musi być mrówka, która też wykonuje futsalową robotę. I zdaję sobie sprawę, że może być ona częściej ważniejsza, czy też bardziej wartościowa od tego słonia. Chciałbym, aby tego doznania doświadczali też prezesi klubów, prezesi Spółki, członkowie Komisji Ligi, przewodniczący oraz członkowie Komisji związkowej, działacze terenowi oraz wszelcy inni decydenci, a także darczyńcy, pragnący „zabawiać się” w futsal.

Dlatego tak bardzo czekam na decyzje Komisji Licencyjnej PZPN odnośnie werdyktów licencyjnych dla klubów ekstraklasy oraz I ligi. Z jednej strony chciałbym, aby kluby nie miały problemów z jej otrzymaniem, a z drugiej zdaje sobie sprawę, że jest jeszcze wiele niedociągnięć. Ciekaw jestem czy Komisja okaże się biblijnym Salomonem i wyda wyrok wypływający z głębokiej mądrości (niepoprawnych ukaże, dostosowującym się zawierzy) grożąc palcem, ale i dając szansę naprawy, czy też rzymskim Katonem (postąpi według prawości oraz uczciwości) i sprawi, że ligowa ziemia w futsalu zatrzęsie. Nie mnie to oceniać. Niemniej chciałbym, aby obecne działania Komisji Licencji miały w perspektywie utrwalanie pewnych zasad, które umocnią nasz futsal. Niestety, niesolidny musi odejść. Inaczej nie zbudujemy silnych podstaw futsalu klubowego. A bez tego nasza reprezentacja nie osiągnie stabilizacji.

Andrzej Hendrzak