Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

L’histoire est un mensonge que nul ne conteste – powiedział kiedyś wielki Napoleon Bonaparte. W tłumaczeniu rzeczywistym powinno to brzmieć – „Historia jest wersją przeszłych wypadków, na które ludzie zdecydowali zgodzić się”. Nie będzie żadnym nadużyciem, gdy w tłumaczeniu felietonowym napiszę, iż historia to uzgodniony zestaw kłamstw. A jako historyk z wykształcenia wiem, że nie czynię żadnego nadużycia taką interpretacją. Nie czynię, gdyż – co zauważyłem nawet pośród historycznej profesury – wielu opowiadaczy dziejów, w zależności od prezentowanej opcji, jest skłonnych przychylać się do wersji jak najbliższych oficjalnemu zapotrzebowaniu. Zresztą podobnie jest z tak zwanym światkiem medialnym (czytaj dziennikarskim). A fakt, że działacze sportowi zawsze byli przodownikami wszelakiego oportunizmu - i przeważnie stawali tam, gdzie wieją dobre wiatry – jest znany od dziesięcioleci.

Ten przydługi wstęp, pewnie niektórym jawiący się jako nie mający nic wspólnego ze sportem, czy futsalem (ale mylą się) dedykuję w przedświąteczny tydzień do przemyśleń przy Wigilijnym stole. Proszę, by nie uciekać w Boże Narodzenie AD 2018, w tym okresie najbardziej lubianym przez Polaków, od tego, co naprawdę liczy się  w życiu. Nie uciekać od prawdy, wartości. A szczególnie sposobu ich postrzegania. Warto w tym czasie świątecznym zastanowić się, czy jest się człowiekiem podległym – jakby chcieli różni selekcjonerzy, prezesi, przewodniczący. Czy też posiada się odwagę posługiwania rozumem.

Polski futsal emanuje pokładami frustracji. Często jest ona przelewana na innych frustratów. Przelewana bez empatii. Tworzy to tylko nowe pokłady sporów. Zapewniam, znając środowisko, że i tak mówi ono cicho.  Ale mówi mądrze. I tylko nie zgadza się, aby ktoś nim kierował w sposób autorytarny. Związek piłkarski, wbrew temu co mówią nim kierujący, wcale nie jest korporacją, tylko najzwyklejszym stowarzyszeniem sportowym. W związku z tym nie ma potrzeby – jak w korporacjach rzeczywistych - siedzieć "od - do" i mieć nad sobą kogoś, kto mówi, co mamy robić. Ale z drugiej strony nie znaczy to, że współczesny działacz futsalowy ma nie znać się na robieniu biznesu, nie potrafić czytać faktur, czy nie móc opracować jakiegoś projektu. A z tego wynika, że nie powinien dać się ignorować. I dopiero, kiedy cały polski futsal personalnie to pojmie, można będzie powiedzieć, trawestując Immanuela Kanta, iż znajduje się w „epoce oświeconej”, a nie tylko działa w epoce Oświecenia.

Tradycyjnie przed Bożym Narodzeniem rozegrany został finał Młodzieżowych Mistrzostw Polski do lat 20. Jest to najstarsza ogólnopolska impreza młodzieżowa pod patronatem związkowym. Kiedyś implikowały te rozgrywki europejskie turnieje o randze Mistrzostw Europy kategorii U-21. Obecnie, gdy UEFA zmieniła kategorię mistrzowską na U-19 i nawet PZPN poszedł w nakazach licencyjnych dla futsalu (całkiem słusznie) w tym kierunku, mistrzostwa te – przynajmniej mnie – wydają się przeżytkiem. Chętniej oglądnąłbym ogólnopolską rywalizację w kategorii U-12. Tym bardziej, że PZPN sygnował coroczny halowy turniej dla dzieci o puchar prezesa nie jako futsalowy z nazwy, lecz zwykły halowy (coś słabe to lobby futsalowe w związku). A wiem, że początkiem roku w Warszawie odbędzie się kolejna edycja futsalowych zmagań pod szyldem „Młodej Ekstraklasy”. Właśnie w tak „młodych” kategoriach wiekowych.

W Nowy Rok 2019 reprezentacja dowodzona przez selekcjonera Korczyńskiego wejdzie w rok eliminacji mistrzostw świata - finałów Litwa 2020. O ile - jako felietonista – w roku 2018 na wyniki kadry (notabene niezłe) patrzyłem przez palce, to teraz stanę się surowszym recenzentem. Oczekuję minimum meczów barażowych o dwa miejsca finałowe, przypadające z puli europejskiej zespołom z drugich lokat grupowych zmagań eliminacyjnych. I nie są to oczekiwania na wyrost. Wynikają one z wypowiedzi selekcjonera oraz pana przewodniczącego. Chociaż – co prawda – przebija w nich nieco asekuracyjne głoszenie, że głównym celem są kolejne eliminacje oraz finały mistrzostw Europy. Oczywiście, każdy awans przyjmę ja, jak i polski futsal, z radością.

Okres świąteczny nie jest wymarzonym czasem do pisania „twardych” felietonów. Raczej są one okolicznościowo-wspomnieniowe. Czas ten obfituje w różne spotkania opłatkowo-noworoczne, połączone z życzeniami, a przy okazji wybaczaniem sobie. Podczas związkowego spotkania prezes Boniek uhonorował swojego poprzednika, wielkiego piłkarza Grzegorza Lato. Prezes pokazał: kiedy była walka o prezesurę, to walczyliśmy. Jednak nikt nie może zapomnieć, że Grzegorz był wielkim piłkarzem. Nie do wymazania z historii polskiej piłki. Jako felietonista nawet dodam, iż nie widać w określonej perspektywie polskiego piłkarza, który mógłby zostać królem strzelców mistrzostw świata. Taka prawda – panie Grzegorzu. Trochę to smutne lecz prawdziwe i świadczy marnie o naszych zawodnikach.

Wiem, że polski futsal przymierza się na rok przyszły do jubileuszy. Warto wziąć przykład z prezesa Zbigniewa i przypomnieć sobie o byłych futsalistach, działaczach, szkoleniowcach. Prawda bowiem jest taka, że obecny status polskiego futsalu nie wziął się z niczego. Nie jest wymysłem jednej kadencji. Pracowało na to wielu ludzi w minionym ćwierćwieczu. I tym felietonem pragnę im podziękować. 

Andrzej Hendrzak

P.S. Spotkałem się z zarzutem kolegi Józefa, że nie piszę o sędziach. Naprawię to więc przy okazji Świąt. Życzę polskim sędziom futsalu, by w roku 2019 wyeliminowali te błędy, które jeszcze czasami im zdarzają się. Ale na pewno jest lepiej niż drzewiej bywało.