Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Łacińskie „Mysterium iniquitatis” najprościej – według mnie - tłumaczy się jako „tajemnica zła”. Nie będzie żadnym nadużyciem, gdy napiszę, że zło towarzyszy ludzkości od zarania istnienia człowieka. I nadal tak się dzieje, mimo iż ludzkość zastanawia się, jak zła pozby(wa)ć się. Zło, mimo wszystko, stanowi osnowę książek, filmów, ale też i sportowych zmagań. Póki zło jest daleko od nas, nie za bardzo zwracamy na nie uwagę. Jednak, kiedy dotyka nas bezpośrednio, walczymy z nim. Niemniej, ogólnie nie za bardzo wiemy, jak sobie na co dzień ze złem radzić.

Nasunęły mi się na myśl rozważania o „tajemnicy zła” przy okazji medialnych doniesień o konfliktowych wydarzeniach, jakie miały miejsce w podczas jednego z finałowych turniejów Młodzieżowych Mistrzostw Polski w futsalu. Jak zwykle w niejasnych przypadkach istnieją dwie strony z opiniami wzajemnie się wykluczającymi. Zawsze w takich sytuacjach staram dowiedzieć się, czy stanowiska wynikają z prawdy, półprawdy albo fałszu. Tego felietonista nie rozstrzygnie, lecz zdziwić się może – i to czyni – że w ogóle dochodzi do wydarzeń, które dla jasnych opisów, wprost ocennych, mnożą interpretacje wzajemnie wykluczające się. Nie jestem jedynym, który widzi sportowe zło codzienne. Natomiast jednym z nielicznych, który zwraca na nie publicznie uwagę.  Niezrozumiałe jest, że mimo postępu cywilizacyjnego nie bardzo wiemy, jak sobie z ową tajemnicą zła radzić. Osobiście jednak nie chciałbym, aby zło nieustannie nam towarzyszyło. Przynajmniej w futsalu. Na dodatek w rywalizacji dziecięcej czy młodzieżowej.

Odchodząc od zła przeniosę się na moment do piękniejszej strony polskiego futsalu. Kobiecy futsal, jeżeli już nie zachwyca poziomem sportowym, to przynajmniej daje pozytywne wrażenia estetyczne. W polskiej futsalowej ekstralidze nastał czas play-offów. Kolejny raz zdominowały je ilościowo zespoły grupy południowej ekstraligi. Jednak największą sensację zanotowano w rozgrywkach grupowych. Ubiegłoroczny mistrz z Rybnika został zdegradowany, na dodatek z powodu braku środków nie wystartuje w inauguracyjnej futsalowej Lidze Mistrzyń w hiszpańskiej Murcji, do czego miał prawo jako mistrz jeszcze aktualny. Potwierdza to tylko powiedzenie Heraklita, starożytnego filozofa, iż wszystko płynie (panta rei), lecz mnie utwierdza jedynie o niestabilności futsalu kobiecego w Polsce. Dobrze, że tuż po play-offach odbędzie się mecz reprezentacji kobiecej futsalu z Białorusią. Być może będzie to jedyna szansa, by ocenić jeszcze bez przeplatania z piłką trawiastą możliwości naszej kadry. Mam nadzieję, że nikt tym razem nie odmówi trenerowi Weissowi.

W męskiej ekstraklasie futsalu zwycięstwa Rekordu Bielska Biała już tak nie ekscytują, jak w poprzednim sezonie. Stały się normalnością i dopiero ewentualna porażka bielszczan potrafi zaskoczyć. Natomiast szczególną moją uwagę zwróciła zwycięska seria Piasta Gliwice, a jeszcze większą kolejne przegrane FC Toruń. Obydwa teamy prowadzą znani szkoleniowcy. Ambicje prezesów klubowych sięgają medali a nawet mistrzowskich tytułów. Na tych przykładach widać jak na dłoni, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Byli tacy znawcy futsalowego środowiska, którzy początkiem roku kierowali Piasta ku strefie spadkowej, a torunian kreowali jako najgroźniejszego przeciwnika Rekordu w biegu po mistrzowskie trofeum. Gra się jednak – co widać - do ostatniego gwizdka sędziego. I mam nadzieję, że - dbając o ekstraklasowe emocje - Rekord nie ma jeszcze podanego tytułu na złotej tacy.

Niejednokrotnie zastanawiam się dla kogo „robi się” futsal w ośrodkach, czy to ekstraklasy, czy też pierwszej ligi, gdzie na mecze przychodzi zaledwie garstka kibiców. I o ile jestem w stanie zrozumieć jednostkowe takie przypadki, to nie pojmuję sytuacji powtarzającej się w każdym sezonie. Ogólnie odbieram kontynuowanie futsalu w takich miejscach jako fanaberię prezesów, sponsorów, chcących pokazać się, względnie niespełnionych ambicji nieznanych mi z profesji ludzi, w tym też zawodników. Czy zastanowiono się nad celowością ładowania pieniędzy w „puste hale”? Może inne dyscypliny potrzebowałyby ich bardziej i wzbudziły większe zainteresowanie kibiców? Przecież sport ma dawać emocje dla ludzi, połączone z samorealizacją występujących na parkiecie. Kiedy gra się w ciszy, przy mikrym zainteresowaniu, a ściany hal nie biją brawo, żadna z tych tez nie realizuje się. I to są właśnie te jeszcze istniejące białe futsalowe plamy. Warte rozwiązania.

Każdy człowiek winien opierać się w swoich działaniach na jakimś autorytecie. Felietonista także. Oczywiście przeanalizowałem, kto mógłby być takim moim cicerone futsalowym i raptem wyszło, że grono to dotyczy góra 3-4 osób. W tym dwóch działaczy (aktualnie klubowych), jednego szkoleniowca oraz jednego sędziego. Nie będzie tajemnicą, gdy zdradzę, że konsultuję z nimi wiele wątków felietonowych. Niemniej, nie zamykam się do ściśle określonej liczby i prowadzę rozmowy z szerokim spektrum zainteresowanych futsalem.

Niedawno podczas rozmowy jeden z działaczy futsalu, człowiek z długoletnim doświadczeniem w tej dyscyplinie - mający w klubie i młodzież, i dzieci, i seniorów - zwrócił moją uwagę na „rutynizację” (słowo od rutyny) Młodzieżowych Mistrzostw Polski. Jego zdaniem należy odrzucić wszelkie statystyki przy ocenianiu całości zmagań. Najważniejsza jest – jak twierdzi – liczba rozegranych meczów w całym cyklu przez każdy zespół startujący. Wskazał przy tym na uchybienie statystyczne, mówiąc, iż nie zawsze każdy zespół, który wystartuje, zamelduje się w drugim, czy trzecim turnieju strefy eliminacyjnej. Ponadto – jego zdaniem – w obecnym systemie rosną koszty i wiele klubów tego nie wytrzymuje finansowo.

Piszę o tym, gdyż uważam, iż każde zdanie dyskusyjne jest godne przenoszenia na papier. Nie jestem zorientowany na tyle dobrze w dziedzinie MMP, by zabierać głos w tej materii, lecz wiem, że w latach, kiedy panowie Szymura oraz Czeczko układali początki młodzieżowych mistrzostw, idea była ciekawa. Dla mnie błędem jest, że przez lata nie potrafiono eliminacji podstawowych przenieść spod zawiadywania centrali związkowej na poziom wojewódzki. Jak dzieje się to przykładowo z II ligą futsalu. Już jeden z polskich poetów epoki romantyzmu mówił, że im dzieło bliższe celu, to lepiej jest pielęgnowane. I coś w tym jest.

Andrzej Hendrzak