Rafał Franz Rafał Franz fot. Sfera TV

Węgrzy rozbici

Jeśli dla Węgrów był to ostateczny sprawdzian przed barażami o Euro, w których zmierzą się z Rumunią, to swój egzamin oblali dokumentnie. Polacy zagrali lepiej, niż dzień wcześniej z Czechami, ale nie musieli się wspinać na wyżyny umiejętności, by pokonać "bratanków".
 

PolskaPolska - WęgryWęgry
6:2

Bramki: Rafał Franz (6), Dominik Solecki (21), Sebastian Wojciechowski (23), Daniel Krawczyk (27), Adrian Pater 2 (33, 35) - Zoltán Dróth (16), Ádám Hosszú (37).
Żółte kartki: Michał Kubik, Adrian Pater - Richárd Dávid, János Trencsényi, Ákos Harnisch, Péter Németh.
Czerwone kartki: János Rábl (35), Richárd Dávid (38 - za drugą żółtą).
Sędziowali: Damian Jaruchiewicz (Polska) i Mario Belavy (Słowacja).
Polska: Rafał Krzyśka (Maciej Foltyn) - Michał Kubik, Robert Gładczak, Dominik Solecki, Rafał Franz - Adrian Pater, Mikołaj Zastawnik, Daniel Krawczyk, Tomasz Kriezel, Sebastian Wojciechowski (Paweł Budniak, Igor Sobalczyk, Kamil Kmiecik).
Węgry: Gyula Tóth (Csaba Tihanyi) - Bence Klacsák, Péter Németh, Ákos Harnisch, Zoltán Dróth - Péter Komáromi, János Trencsényi, Ádám Vas, Szabolcs Szeghy, János Rábl, Ádám Hosszú, István Gál, Richárd Dávid.
 
Może na trybunach byli jacyś przedstawiciele rumuńskiej federacji, bo Madziarowie zaczęli tak niemrawo, jakby chcieli zdezorientować przeciwnika swoją słabością. Po półtorej minuty gry pierwszy groźny sygnał do Węgrów wysłał Rafał Franz, odwracając się na Bence Klacsáku i posyłając piłkę tuż obok słupka. W 6. minucie było już 1:0. Ponownie w głównej roli wystąpił Franz, który wykorzystał świetne wgranie po przekątnej Michała Kubika. Podanie było znakomite, bo w zasadzie każdy z pięciu Węgrów na parkiecie mógł je przeciąć, ale żaden nie zdołał. Ze wznowienia gry nasi rywale o mały włos nie wyrównali. Po podaniu od Richárda Dávida z bliska przestrzelił jednak János Rábl. 3 minuty później sam przed Rafałem Krzyśką - tyle że tyłem do bramki - znalazł się Ákos Harnisch. Ale i on, podobnie jak chwilę potem Ádám Hosszú i Zoltán Dróth, nie znalazł sposobu na wyrównanie. Największe zagrożenie w polskich szeregach siał wysoki Dróth, raz za razem przytomnie rozdzielając piłki po kolegach. W pierwszej połowie to chyba on był najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Dobrze, że w drugiej części gry przestało mu się chcieć grać.

Węgrzy coraz groźniej atakowali bramkę Krzyśki. W 10. minucie polskiego golkipera wyręczył Robert Gładczak, wybijając piłkę z pustej bramki po próbie Rábla. Była to najlepsza okazja podopiecznych brazylijskiego szkoleniowca Rivery Sito, ale podobnych nie brakowało. Krzyśka obronił też strzały ponownie Rábla i Hosszú, raz wyręczył go tym razem Dominik Solecki, a Polacy potrafili odpowiedzieć tylko jedną szarżą Daniela Krawczyka. Przewaga rywali w końcu przyniosła efekt, choć w okolicznościach mało spodziewanych. Rzut wolny sprzed pola karnego wykonywał Dróth. Krzyśka ustawił mur, ale tuż przed strzałem uciekł z niego Mikołaj Zastawnik, chyba spodziewający się podania. Piłka po atomowym bezpośrednim uderzeniu trafiła w "okienko" i na tablicy wyników ponownie widniał remis. Przed końcem pierwszej połowy dobre okazje mieli jeszcze Dávid i Dróth. Na szczęście do siatki nic już nie wpadło, lecz syrenę oznajmującą przerwę Polacy przyjęli z ulgą - z każdą minutą biało-czerwoni wyglądali bowiem coraz gorzej.

Tym większe zaskoczenie nastąpiło po przerwie. Już w 49. sekundzie po wznowieniu gry pięknym uderzeniem z 15 metrów popisał się Dominik Solecki, kompletnie zaskakując Gyulę Tótha. Zaledwie dwie minuty później było 3:1, po tym, gdy popychany Mikołaj Zastawnik zdołał wystawić piłkę Danielowi Krawczykowi. Strzał zawodnika Gatty Tóth jeszcze obronił, ale wobec dobitki nadbiegającego Sebastiana Wojciechowskiego był już bez szans. Węgrzy zupełnie się pogubili. Ich podania straciły na precyzji, przestali dochodzić do pozycji strzeleckich, a golkiper bezsensownie rzucał piłkę na najbardziej wysuniętego zawodnika, gdy mógł podawać do kolegów znajdujących się bliżej i pozwolić im na spokojne rozgrywanie piłki. A Polacy dopiero się rozkręcali. Kolejny przechwyt świetnego w czwartek Zastawnika sfinalizował Krawczyk, przewaga urosła już do trzech trafień, a Węgrzy zaczęli szykować się do gry w przewadze. Po drodze jeszcze Hosszú dwukrotnie atomowymi uderzeniami sprawdził czujność Rafała Krzyśki, a doskonałej, choć przypadkowej okazji nie wykorzystał Ádám Vas. Gra się zaostrzyła i w 33. minucie rywale Polaków sfaulowali po raz szósty - oczywiście Zastawnika. Przedłużony rzut karny pewnie wykorzystał Adrian Pater, a do Węgrów zaczęło docierać, że mecz może się skończyć już nie tylko ich przegraną, ale wręcz kompromitacją.

W 35. minucie János Rábl po kontrze 3 na 1 i sytuacji sam na sam z Krzyśką już prawie trafił do siatki, gdy w ostatniej chwili piłkę przerzucił nad bramką... Ádám Vas. To dopełniło obrazu nędzy i rozpaczy. Węgrom kompletnie już nic nie wychodziło, a na dodatek z boiska wyleciał Rábl, którego sędziowie ukarali za odbicie ręką piłki zmierzającej do bramki, przy grze w przewadze Madziarów. Decyzja ta wydawała się nieco naciągana, ale Pater nic sobie z tego nie robił i po raz drugi wykorzystał rzut karny. Za trzecim razem zawodnikowi Solnego Miasta Wieliczka już ta sztuka się nie powiodła. Swoją okazję - bo i Polacy przekroczyli limit przewinień, za sprawą piątego i szóstego faulu Roberta Gładczaka - zmarnował też w międzyczasie Dróth. Na otarcie łez również z przedłużonego karnego trafił jeszcze Hosszú, niwelując porażkę do 2:6.

Dobra gra w drugiej połowie zaledwie drugiego meczu "nowej" kadry zwiastuje, że możemy z tej reprezentacji mieć pociechę. Ale poczekajmy do piątku, kiedy to Polacy zmierzą się ze Słowacją. Na Węgrów mamy bowiem patent - ostatecznie od 2010 roku (!) wygrywaliśmy na Turnieju Państw Wyszehradzkich tylko z nimi, za to aż trzykrotnie. Oby tym razem znalazła się recepta i na Słowaków, z których nie możemy na tym turnieju pokonać od pięciu lat. Ekipa Mariana Berkiego dość niespodziewanie pokonała w czwartek Czechów, co oznacza, że wszystkie drużyny mają po 3 punkty i każda może jeszcze wygrać turniej.
 

SłowacjaSłowacja - CzechyCzechy
3:0

Bramki: Tomáš Drahovský (29), Juraj Višváder (33), Dušan Rafaj (39).
Żółte kartki: Martin Doša - Jiří Novotný.
Sędziowali: Sebastian Stawicki i Tomasz Frąk (Polska).
Słowacja: Erik Klema (Milan Herko) - Dušan Rafaj, Gabriel Rick, Tomáš Drahovský, Peter Kozár - Adam Zdráhal, Martin Zdráhal, Juraj Višváder, Anton Brunovský, Marek Bahna, Martin Doša.
Czechy: Ondřej Vahala (Libor Gerčák) - Jiří Novotný, Michal Holý, Zdeněk Sláma, Jan Janovský - David Cupák, Michal Kovács, Roman Mareš, Lukáš Rešetár, Radim Záruba, Michal Seidler, Michal Mareš, Michal Belej.
 

Terminarz Turnieju Państw Wyszehradzkich (2-4.09.2015)

  • 02.09.2015 (środa)
    14:30 Węgry - Słowacja 3:1 (1:0)
    17:00 Polska - Czechy 2:5 (1:2)
  • 03.09.2015 (czwartek)
    14:30 Słowacja - Czechy 3:0 (0:0)
    17:00 Polska - Węgry 6:2 (1:1)
  • 04.09.2015 (piątek)
    12:00 Czechy - Węgry
    17:00 Polska - Słowacja

Klasyfikacja Turnieju

  M Pkty Bramki
1. Polska 2 3 8-7
2. Słowacja 2 3 4-3
3. Czechy 2 3 5-5
4. Węgry 2 3 5-7