Będzie walka do samego końca! fot. Kosma Niedźwiecki (www.kosma.es)

Będzie walka do samego końca!

Runda finałowa ma sens! Gatta Active nie zmarnowała szansy, jaką dzień wcześniej stworzyli dla niej zawodnicy Red Dragons Pniewy. Zduńskowolanie pokonali Rekord Bielsko-Biała, zbliżyli się do Wisły Krakbet na punkt i o mistrzostwie Polski zdecyduje niedzielny mecz w Krakowie.

Gatta Active Zduńska Wola
Rekord Bielsko-Biała

Gatta Active Zduńska Wola - Rekord Bielsko-Biała
3:2

 
Obie drużyny przystępowały do pojedynku mocno osłabione. W Gatcie "tradycyjnie" zabrakło już Michała Marciniaka, a do grona nieobecnych dołączyli także Michał Szymczak i Marcin Olejniczak. W Rekordzie zabrakło Radka Polaska, Pawła Machury, Wojciecha Łysonia, Kamila Kmiecika, a Krystian Brzenk (o Bartłomieju Nawracie już nie wspominając) całe spotkanie oglądał z ławki rezerwowych, co pozwoliło zadebiutować w wyjściowej piątce 16-letniemu (!) Michałowi Kałuży. Absencje było niestety widać w trakcie meczu, który trzymał w napięciu do ostatnich sekund, ale jakimś wielkim widowiskiem nie był.

Starcie rozpoczęło się od dobrej sytuacji Douglasa, który świetnie "przeczytał" grę gospodarzy i przeciął podanie na ich połowie. Brazylijczyk zamiast pociągnąć jeszcze parę metrów, uderzył bez większego zastanowienia z dalszej odległości, a piłka przeleciała obok słupka. Miejscowi zrewanżowali się strzałem Daniela Krawczyka, wybronionym przez Kałużę. Jednak już druga ich próba przyniosła powodzenie. Młody golkiper Rekordu zdołał odbić uderzenie "Krawca", ale był bezradny wobec dobitki Krzysztofa Adamskiego w samo "okienko" bramki. W 6. minucie sędziowie nie zareagowali na upadek Marcina Stanisławskiego, przewracanego przez Piotra Szymurę, co pozwoliło Łukaszowi Bielowi oddać groźny, lecz również niecelny strzał. Minutę później powinno być 2:0 po tym, gdy Krawczyk w swoim stylu uwolnił się od opieki Szymury. Mając przed sobą tylko bramkarza, najlepszy polski strzelec ekstraklasy uderzył obok słupka. Ta sytuacja zemściła się w 9. minucie. Dwójkową akcję z Dmytro Kameko "bombą" od słupka sfinalizował Artur Popławski i na tablicy wyników był remis. Trenerzy Gatty zdecydowali się wówczas na... wycofanie bramkarza. Gra w przewadze nie przyniosła rezultatu i dopiero w 16. minucie gospodarze znów mieli świetną okazję na objęcie prowadzenia. Po kontrataku Igor Sobalczyk zbyt długo zwlekał jednak z wgraniem piłki na długi słupek do Mariusza Milewskiego, lub ewentualnie ze strzałem, a gdy zdecydował się podać do kolegi z drużyny, to popularny "Krawiec" tak klarownej sytuacji już nie miał. Chwilę później po szybkim wznowieniu autu sam przed Dariuszem Słowińskim znalazł się Biel, lecz golkiper Gatty pokazał, że w końcówce sezonu znajduje się w wybornej formie. Tymczasem po kontrze miejscowych Krawczyk ponownie, niemal identycznie ograł Szymurę i tym razem uderzył już celnie po długim rogu. Na przerwę zespoły schodziły więc przy jednobramkowym prowadzeniu wicelidera tabeli.

Druga połowa rozpoczęła się z wysokiego "C". Daniel Krawczyk mógł na finiszu rozgrywek zapewnić sobie tytuł autora najpiękniejszej bramki sezonu - przedryblował w sumie co najmniej 4 rywali (bo Łukasza Biela minął de facto dwukrotnie), położył już bramkarza, ale za mocno wypuścił sobie piłkę na bok i kibice zamiast bić brawo na stojąco, mogli tylko chwycić się za głowy. Do głosu doszedł natomiast Rekord, wykorzystując postępujące zmęczenie gospodarzy. W 26. minucie Dariusz Słowiński efektownie zatrzymał strzał z dystansu Jana Janovskiego. Golkiperowi Gatty rozgrzać się dali także Michał Marek, Biel i Douglas. Równo po półgodzinie gry Słowińskiego wsparł zaś Mariusz Milewski, blokując tuż przed bramką uderzenia Rafała Franza i Dmytro Kameko. Gdy wydawało się, że gol dla przyjezdnych jest kwestią czasu, gospodarze znów zaskoczyli, a kapitalnie kontrę 2 na 1 wykończył grający trener Gatty. Andrzej Szłapa od razu wpuścił za Michała Kałużę dodatkowego zawodnika, co przyniosło efekt na 3 minuty przed końcem. Rekordziści bardzo ładnie uwolnili się spod pressingu, który gospodarze zastosowali, by nie dać rywalom szansy na założenie "zamka", a Słowińskiego pewnym strzałem pokonał Kameko. Im bliżej końca, tym bardziej słaniający się na nogach ze zmęczenia zduńskowolanie cofali się do defensywy. W końcówce już nawet nie starali się przytrzymać piłki, grając na czas, tylko wybijali ją jak najdalej spod własnego pola karnego. Mimo to mogli jeszcze podwyższyć wynik, ale trzykrotnie do pustej bramki nie trafiał Milewski, a najlepszą szansę na przypieczętowanie wygranej zmarnował Igor Sobalczyk, który miał dużo miejsca i czasu na uderzenie tuż zza linii środkowej, ale spudłował. Bielszczanie nie zdołali jednak "zamęczyć" Gatty i po raz trzeci w tym sezonie mecz tych drużyn zakończył się rezultatem 3:2 - tyle że po raz pierwszy górą byli gospodarze spotkania.

Po tej kolejce Gatta ma tylko punkt straty do Wisły i sytuacja przed decydującym meczem jest jasna - Daniel Krawczyk i spółka muszą w niedzielę wygrać przy Reymonta 22, by cieszyć się z mistrzostwa. Wiśle do tytułu wystarczy remis. Faworytem i tak będzie jednak Biała Gwiazda, bo już w meczu z Rekordem widać było, że Kocury "jadą na oparach", a w Krakowie też nie zagrają w pełnym składzie. Dobrze jednak, że rozgrywkami będziemy się emocjonować do samego końca!