Adrian Citko: Ruchy kadrowe muszą być i będą [BOHATER KOLEJKI] fot. MOKS Słoneczny Stok Białystok/ Maciej Gilewski

Adrian Citko: Ruchy kadrowe muszą być i będą [BOHATER KOLEJKI]

Jeszcze na moment wracamy do ostatniej tegorocznej kolejki ekstraklasy. Jej bohaterem wybraliśmy Adriana Citkę, grającego trenera MOKS Słoneczny Stok Białystok. Białostoczanie pokonali na wyjeździe AZS UŚ Katowice 3:2, odwracając losy spotkania w ostatniej minucie. Citko sam zdobył jedną bramkę, ale uczestniczył też w akcjach, po których padły pozostałe. W rozmowie z naszym portalem zdradził między innymi, że w jego zespole dojdzie do ruchów kadrowych. 

 

Futsal-Polska: MOKS zakończył ten rok minimalnym zwycięstwem nad zespołem z Katowic. Jak pan oceni postawę swojej drużyny w tym meczu?

Mecz z katowiczanami wygraliśmy dosyć szczęśliwie. Mimo to powinniśmy zamknąć go wcześniej. Kto oglądał to spotkanie, ten widział, że byliśmy lepszym zespołem i zasłużenie zwyciężyliśmy. Postawa naszego zespołu od trzech meczów napawa optymizmem.

Pan w meczu z AZS UŚ zanotował jedną bramkę i wspomógł zespół w zdobywaniu pozostałych. Jest pan zadowolony ze swojego występu?

Bramki to nie wszystko. Zawsze może być lepiej. Przy drugiej straconej przez nas bramce mogłem zachować się lepiej.

Jeśli chodzi o rozgrywki ekstraklasy, to ten rok nie był dla was zbyt udany. Zainkasowaliście tylko 13 punktów i jesteście dopiero 11. zespołem w tabeli...

Trzynaście punktów w trzynastu kolejkach to bardzo słaby wynik. Szkoda straconych dwóch punktów w meczu z Red Dragons Pniewy i trzech z torunianami. 18 „oczek” to byłby już dużo lepszy rezultat.

W tym sezonie wprowadził pan do zespołu zawodników z trawy. Jak ocenia pan ten eksperyment? Jak się spisują?

Myślę, że pół roku to mimo wszystko krótki okres na stuprocentowe przestawienie się. Wojtek Zalewski zrezygnował, gdyż to nie do końca jego bajka. Można powiedzieć, że Tomek Dzierzgowski już się zaadoptował, natomiast reszta potrzebuje jeszcze czasu.

Dlaczego w pewnym momencie zrezygnowaliście z gry w przewadze z bramkarzem Norbertem Jendruczkiem?

Mamy inny pomysł na grę w przewadze – z lotnym Mateuszem Lisowskim.

Jakie są w ogóle wnioski z waszych tegorocznych meczów? Co wymaga największej poprawy?

Musimy poprawić skuteczność, bo jest na bardzo słabym poziomie. Ponadto popracujemy na utrzymywaniu większej koncentracji przez cały mecz.

Czy planujecie jakieś ruchy kadrowe?

Ruchy muszą być i będą.

Macie już kogoś na oku? Jakich zawodników szukacie?

Niestety żadne znane nazwiska futsalowe nie wchodzą w grę, bo ogranicza nas budżet, ale kiedyś Marcin Firańczyk czy Mateusz Lisowski też przyszli do futsalu znikąd.

Jak pan ocenia atmosferę panującą w klubie?

Myślę, że jest kilka rzeczy do poprawienia, ale ogólnie nie ma co narzekać, bo jest lepiej niż było.

Czy możecie liczyć na wsparcie kibiców? Czy futsal jest popularnym sportem w Białymstoku?

Myślę, że dzięki tym trzem sezonom w ekstraklasie stał się o wiele popularniejszy, niż za czasów, w których graliśmy w I lidze.

Pozostając jeszcze w klimacie świąt, słyszałem, że macie w zespole prawosławnych zawodników. To oznacza, że oni będą świętować dopiero 6 stycznia. Podczas katolickich świąt twardo trenowali?

Każdy wie, co ma robić i wie, na co może sobie pozwolić. Ogólnie ten okres jest lekko rozbity, ale myślę, że dobrze przygotujemy się do pierwszego meczu w drugiej rundzie.

Jakie są wasze cele na przyszły rok?

Jak widać, niestety walka o utrzymanie i spokojny byt w środku tabeli.

Ma pan jakieś sportowe plany czy marzenia? 

Marzenia trzeba mieć zawsze, jakieś cele są i będę starał się je wprowadzić w życie. Czas pokaże jednak, co los przyniesie.

Rozmawiał Mateusz Domański