Kamil Kaczmar: Wiemy, że możemy grać z nimi jak równy z równym fot. Urszula Skarżyńska

Kamil Kaczmar: Wiemy, że możemy grać z nimi jak równy z równym

Zawodnik KGHM-u Euromastera Chrobrego Głogów o tym, że leci do Kazachstanu, dowiedział się jako ostatni z kadrowiczów - dopiero, gdy okazało się, że lecieć nie może Igor Sobalczyk. Dla Kamila Kaczmara występ w Ałmatach będzie debiutem w koszulce z orzełkiem na piersi. M.in. o tym rozmawialiśmy z głogowianinem przed wylotem do Ałmatów.

Kiedy dowiedziałeś się, że lecisz do Kazachstanu?
- Otóż dowiedziałem się we wtorek (5 kwietnia - przyp. red.) wracając z pracy. Musiałem szybko telefonicznie załatwić sobie zwolnienie i następnego dnia byłem już w Warszawie. Było to duże zaskoczenie dla mnie, że jednak jadę. Kompletnie nie byłem na to przygotowany. Dowiedziałem się o godz. 14:00, o 23:00 miałem połączenie do Warszawy, całą noc podróżowałem i rano zameldowałem się w hotelu.

I co - śniadanko i od razu na trening?
- Nie no, na szczęście z tego jednego, pierwszego treningu zostałem zwolniony, żebym sobie trochę pospał (śmiech).

Z wszystkich 18 zawodników powołanych na pierwsze zgrupowanie byłeś chyba największym zaskoczeniem. Jak ty uważasz - co trenerzy w tobie widzą?
- Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie lepiej byłoby spytać trenerów, ale jeśli ja muszę odpowiedzieć... Coś musi być takiego, skoro tutaj jestem. Jest to na pewno duże wyróżnienie. Może nie zaskoczenie, ale wyróżnienie - na pewno.

Uważasz, że jesteś wyróżniającym się zawodnikiem Euromastera?
- Nie czuję się jakoś wyróżniający. Myślę, że mamy wyrównaną drużynę. Ale na pewno jakieś tam umiejętności mam. Nie wiem, może szybkość, zwinność - myślę, że pod tym względem zostałem zauważony. I dużym atutem jest pewnie też lewa noga, bo akurat w reprezentacji mamy mało zawodników lewonożnych.

Trenerzy mają dla ciebie jakieś specyficzne zadania, tak idąc w kierunku roli np. Macieja Mizgajskiego?
- Przynajmniej na razie jeszcze o tym nie wiem. Na razie jest to wszystko na etapie przyjmowania jakichś założeń, trenowania. Ale na razie nie widzę, bym był ustawiany specjalnie pod jakieś zadania czy coś w tym stylu.

Będziesz miał debiut przeciwko trzeciej drużynie Europy. Jaki to ciężar?
- Na to wychodzi. Myślę, że będzie ciężko, ale zrobię wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony.  Chcę pokazać trenerom - i nie tylko - że moje powołanie nie było błędem i przypadkiem.

Jeździsz trochę po futsalowej Polsce. Jeśli miałbyś wybrać najbardziej "fanatyczną" halę, to byłaby to hala w...
- W Głogowie oczywiście (śmiech).

No niech będzie. A na drugim miejscu?
- Szczerze to chyba w Zduńskiej Woli. Gatta ma tych swoich kibiców, też ważna jest architektura - trybuny są blisko boiska, hala jest mała i gra się jak w kotle.

To teraz jak sobie wyobrażasz Ałmaty? Kibiców jest 10 razy więcej, a ci ze Zduńskiej Woli to przy nich baranki.
- No na pewno nie będzie łatwo. Nie możemy koło tego meczu przejść obojętnie. Ale tak jak powiedziałem - zrobimy absolutnie wszystko, by przywieźć stamtąd korzystny wynik i zakwalifikować się do tej Kolumbii.

Oglądałeś pierwszy mecz w Szczecinie - jakie są twoje wrażenia?
- Niestety oglądałem tylko z trybun, ale dzięki temu mogłem też na to inaczej spojrzeć, niejako oczami kibica. Zagraliśmy jak równy z równym. Nie było widać, że oni zajęli trzecie miejsce na Mistrzostwach Europy, a nas w Serbii w ogóle nie było. Myślę, że tak samo będzie i w drugim meczu. I wygramy.

Jakie są nastroje w drużynie, a przede wszystkim – czy jest różnica pomiędzy zgrupowaniem przed Szczecinem a obecnym?
- Faktycznie, na początku nie było tam w Policach i Szczecinie jakoś szczególnie optymistycznie. Wiadomo - Kazachstan, trzecia drużyna Europy, Brazylijczycy, te sprawy. To było trochę deprymujące. Ale oglądając wideo, przygotowując się z każdym dniem do tego starcia, zaczynaliśmy coraz bardziej wierzyć w siebie. I tak jak powiedziałem, teraz już wiemy, że możemy grać z nimi jak równy z równym.

Teraz gdy wrócisz do Głogowa, to co, worków z piłkami nie będziesz musiał nosić?
- Gwiazdą się nigdy nie czułem, więc jak trzeba, to wiadomo, że wezmę (śmiech). Na początku koledzy się trochę śmiali, mówili - o, właśnie gwiazda przyjechała, to dobra, to ty sobie odpocznij, także były śmiechy i uszczypliwe żarciki. Ale później wszystko się już uspokoiło. Teraz już tylko mówią - jedź tam i pokażcie Kazachom, że można z nimi wygrywać.

To teraz miejmy nadzieję z powrotem przywitają cię wyjątkowo...
- Miejmy nadzieję, ale nie jako gwiazdę, ale reprezentanta Polski, zawodnika, który przyczynił się do zakwalifikowania się do Mistrzostw Świata w Kolumbii.

Rozmawiał Jakub Mikulski