Powiało optymizmem. Polska - Białoruś 6:0 fot. Śląski Związek Piłki Nożnej

Powiało optymizmem. Polska - Białoruś 6:0

W próbie generalnej przed eliminacjami do mistrzostw Europy, reprezentacja Polski wysoko wygrała w Koszalinie z Białorusią.
 

PolskaPolska - BiałoruśBiałoruś
6:0

Bramki: Marcin Mikołajewicz (1), Dominik Solecki (4), Tomasz Lutecki (14), Tomasz Kriezel (25), Mikołaj Zastawnik (38), Maciej Mizgajski (39).
Żółte kartki: Mikołaj Zastawnik - Aleksandr Czernik.
Polska: Michał Kałuża, Michał Widuch - Tomasz Lutecki, Marcin Mikołajewicz, Tomasz Kriezel, Mikołaj Zastawnik - Dominik Solecki, Robert Gładczak, Michał Kubik, Rafał Franz, Krzysztof Elsner, Maciej Mizgajski, Wojciech Pawicki, Michał Marek, Łukasz Biel.
Białoruś: Wiaczesław Szczerbaczenia, Andriej Czurilin, Andriej Gołowniow - Jurij Alejnikow, Aleksandr Olszewskij, Dmitrij Gonczarow, Anton Gusakow, Siergiej Diadiczkin, Władimir Żygałko, Siergiej Krykun, Jurij Rabyko, Pawieł Ragowik, Siergiej Siliwonczik, Aleksandr Czernik, Aleksiej Czechowskij, Oleg Gorbienko.
17 maja 2007 roku Polska zagrała z Białorusią w Słupsku. Przegrała 4:5 i tylko raz w historii meczów z rywalem ze wschodu padło więcej goli (Lublin, 2000). Koszalin, który rywalizuje z odległym o 60 kilometrów miastem, chciał goli zobaczyć więcej, a przede wszystkim więcej w siatce Białorusinów niż Polaków. Pierwszego zadania nie udało się wykonać, ale drugie zdecydowanie tak.

To była próba generalna biało-czerwonych przed eliminacjami do mistrzostw Europy. Zaczęli z Kałużą w bramce, Kriezelem, Luteckim, Zastawnikiem i Mikołajewiczem w polu i z piłką przy nogach. Jej szybkie wyprowadzenie poskutkowało golem Mikołajewicza w 40. sekundzie. "Mikiego" na Pomorzu Zachodnim przedstawiać nie trzeba. W barwach Pogoni '04 Szczecin został królem strzelców Futsal Ekstraklasy zanim przeniósł się do FC Toruń.

Na 2:0 trafił obecny futsalista Pogoni Dominik Solecki w 4. minucie. Była to konsekwencja przewagi, jaką po raz pierwszy w tym meczu, zrobił Kałuża. Dla bramkarza było to jedyne zadanie przez pięć minut. Białorusini zdążyli w tym czasie zażądać przerwy, ale nie oddali groźnego strzału. Dopiero z czasem doszli do głosu, gdy osłabł pressing Polski. W 10. minucie ostrzegli Polaków uderzeniem w słupek.

W odpowiedzi trochę szybkiego futsalu pokazała czwórka Gładczak, Kubik, Solecki, Franz, ale nie na tyle dużo, by powiększyć prowadzenie. Zrobiło to podstawowa ekipa. Konkretnie Lutecki po podaniu Mikołajewicza w 14. minucie. Co prawda Błażej Korczyński rzucał butelką, trochę pokrzyczał, ale 3:0 do przerwy, więc było całkiem nieźle.
W drugiej połowie kibice poznali Mizgajskiego, Elsnera, Marka, a przede wszystkim Widucha, który w kilka minut obronił więcej strzałów, niż Kałuża w pierwszej połowie. Pewnie w ramach rekompensaty spiker zaliczył kilka interwencji poprzednikowi.

Od 25. minuty Polska prowadziła 4:0. Kriezel dobił z bliska uderzenie Kubika i stało się pewne, że gospodarze ten mecz wygrają. Wygrali zasłużenie, choć trzeba oddać, że w wielu sytuacjach sprzyjało im szczęście i to, że po raz drugi w historii zachowali czysto konto z Białorusią, było dużym zbiegiem okoliczności. Przyjezdni ostrzelali Widucha, słupki, poprzeczkę, a kiedy tylko wycofali bramkarza, dostali gole na 6:0 od Zastawnika oraz Mizgajskiego. W tym momencie odechciało im się wszystkiego.

Żeby tyle samo szczęścia było w Elblągu.

- Wcale nie było tak lekko, jak by to wskazywał wynik. Pierwsza połowa była fajna w naszym wykonaniu, w drugiej, po zmodyfikowaniu czwórek, już nie było tak dobrze - powiedział PAP selekcjoner Andrzej Bianga.

Na razie powiało optymizmem. Wyżej z naszymi wschodnimi sąsiadami wygraliśmy tylko raz w historii.

- Wygrana z Białorusią nas nie uśpi. Żadnego huraoptymizmu nie ma. Chłodno patrzymy w przyszłość, wiemy, że najważniejsze dopiero przed nami - dodał trener Bianga.