fot. Paweł Mruczek (www.pawelm-foto.pl) fot. Paweł Mruczek (www.pawelm-foto.pl)

Andrea Bucciol: czuję się Polakiem

Trener reprezentacji Polski opowiada o swojej futsalowej edukacji i drodze od asystenta w Rekordzie Bielsko-Biała po stanowisko selekcjonera kadry narodowej.

Do Polski trafił Pan na stałe niespełna cztery lata temu i co ciekawe, nie miało to związku z ofertą pracy w klubie futsalowym.
- Pochodzę z Wenecji, ale moje serce w połowie jest biało-czerwone. Wszystko dzięki mojej żonie, Agnieszce, którą poznałem przed dwunastoma laty podczas sylwestra we Włoszech. Została tam zaproszona przez swoją koleżankę z Polski, która była żoną... mojego szefa.  Od razu wpadliśmy sobie w oko i teraz jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. W pewnym momencie musieliśmy podjąć decyzję, z którym krajem wiążemy swoją przyszłość. Padło na Polskę, bo małżonka już długo pracuje jako kontroler lotów na lotnisku w Pyrzowicach.

W takim razie czym się Pan zajmował we Włoszech?
- Przez osiemnaście lat moim podstawowym źródłem zarobku była praca w piekarni. Wykonywałem ją od wczesnych godzin porannych do południa. Popołudniami mój czas pochłaniała piłka nożna i futsal. Najpierw byłem bramkarzem, a później trenowałem drużyny futsalowe z niższych lig. Tuż przed wyjazdem na stałe do Bielska-Białej ukończyłem drugi poziom kursu na trenera futsalu.

Szybko, bo już w październiku 2009 roku, rozpoczął Pan jednak współpracę z Rekordem Bielsko-Biała.
- Zaraz po aklimatyzacji w nowym miejscu wysłałem swoje CV do bielskiego klubu. Na odpowiedź nie czekałem długo. Spotkałem się z prezesem Januszem Szymurą i już dwa tygodnie później rozpocząłem pracę w roli asystenta i trenera bramkarzy. Nasza współpraca układała się na tyle dobrze, że od sezonu 2010/11 już samodzielnie prowadziłem drużynę.

I robił to Pan przez trzy sezony, zdobywając w tym czasie dwa brązowe medale mistrzostw Polski i jeden Halowy Puchar Polski.
- Każdy sukces miał swój smak. W sezonie 2010/11 zdobyliśmy historyczny, bo pierwszy medal dla Rekordu. Powtórzenie tego osiągnięcia w kolejnych rozgrywkach było nie lada wyczynem, chociaż mieliśmy ogromną nadzieję na awans do finału. W ostatnim sezonie dość szybko odpadliśmy z walki o medale, skupiając wszystkie siły na walce o krajowy puchar. To trofeum jest również ogromnym powodem do dumy dla kibiców Rekordu.

Oferta objęcia reprezentacji Polski w futsalu była dla Pana zaskoczeniem?
- Skłamałbym mówiąc, że spodziewałem się takiej propozycji. Trzymałem kciuki za mojego poprzednika. Liczyłem, że Klaudiusz Hirsch osiągnie sukces z polskimi piłkarzami. Stało się jednak inaczej i związek zaoferował mi posadę selekcjonera. Ambicją każdego trenera jest praca z reprezentacją. W moim przypadku nie miało znaczenia, że nie była to kadra mojego rodzimego kraju, bo czuję się również Polakiem. Na podjęcie decyzji miałem dwa dni. Miałem pewne obawy, bo polski futsal obserwuje dopiero od trzech lat. Z drugiej jednak strony poznałem sporo zawodników i wiem, że możemy osiągnąć dobry wynik. W Polsce futsal nie jest jeszcze zawodowy, ale podobna sytuacja miała miejsce kilkanaście lat temu we Włoszech. Mamy jednak wielu młodych i utalentowanych futsalistów i cieszę się, że będę mógł z nimi pracować.

Jakie zostały postawione przed Panem zadania?
- Awans do mistrzostw Europy oraz mistrzostw świata. Są to jednak główne cele, do których musimy dążyć, ale małymi kroczkami. A takimi będą zwycięstwa w meczach międzypaństwowych, dzięki którym poprawimy swoje miejsce w rankingu. Ten ma decydujący wpływ na losowanie grup eliminacyjnych do wielkich imprez.

W takim razie pierwsze dwa kroki zostały już zrobione, bo na początku kwietnia zajęliście drugie miejsce w turnieju towarzyskim rozegranym w Anglii.
- W moim debiucie pokonaliśmy Malezję 6:1, a dzień później ograliśmy gospodarzy 2:1. Dawno reprezentacja Polski w futsalu nie wygrała dwóch spotkań z rzędu. Szkoda ostatniego meczu z USA, bo po pierwszej połowie mogliśmy prowadzić nie jedną, a trzema bramkami. Tymczasem przy stanie 2:2 otrzymaliśmy czerwoną kartkę, by po chwili stracić bramkę. Remis nam nic nie dawał. Zaryzykowaliśmy, wycofaliśmy bramkarza, ale nie udało się. Naszą postawę w całym turnieju należy jednak ocenić pozytywnie.

Jakie są najbliższe plany reprezentacji?
- Przede wszystkim selekcjoner musi wrócić z wakacji, bo właśnie zastał mnie Pan na wczasach w rodzinnej Wenecji (śmiech). Wcześniej uczestniczyłem w trzydniowej konferencji futsalowej w Mediolanie, gdzie jednym z prelegentów był selekcjoner Hiszpanii José Venancio López. A tak już zupełnie poważnie, to w dniach 1-3 września weźmiemy udział w tradycyjnym Turnieju Państw Wyszehradzkich. Rozgrywki odbędą się na Węgrzech, a naszymi rywalami, oprócz gospodarzy, będą jeszcze Czesi i Słowacy. Turniej poprzedzi dłuższe zgrupowanie. Wszystkie trzy drużyny w rankingu plasują się wyżej od nas, ale nie stoimy na straconej pozycji. Możemy wygrać ten turniej. Natomiast najbliższe eliminacje do turniejów mistrzowskich są zaplanowane na przełomie 2014 i 2015 roku.

I na koniec - czy piłkarze Rekordu mogą liczyć na taryfę ulgową u swojego byłego trenera?
Podchwytliwe pytanie (śmiech). Kadrę prowadzi się inaczej niż drużynę klubową. Nie będzie żadnych sentymentów. W reprezentacji będą grali ci zawodnicy, którzy w danym momencie prezentują najwyższą formę.

Dodatkowe informacje