Wisła mistrz! fot. Kosma Niedźwiecki (www.kosma.es)

Wisła mistrz!

Nokdaun w pierwszej połowie, zryw Gatty na początku drugiej połowy i dwa decydujące ciosy, które wyprowadziła Wisła - tak w skrócie wyglądał mecz decydujący o mistrzostwie Polski.

Wisła Krakbet Kraków
Gatta Active Zduńska Wola

Wisła Krakbet Kraków - Gatta Active Zduńska Wola
7:3

 
Spotkanie dwóch najlepszych w tym sezonie drużyn ekstraklasy rozpoczęło się od falowych ataków gospodarzy. Zduńskowolanie ograniczali się tylko do prób rozbijania szarż rywali, a i to wychodziło im z co najwyżej średnim skutkiem. Wiślacy potrzebowali bowiem na objęcie prowadzenia ledwie 151 sekund. Wówczas po szybkiej akcji prawą stroną w kierunku bramki strzelił Marcin Czech, Dariusz Słowiński nie opanował piłki, a z najbliższej odległości do siatki skierował ją Serhij Kowal. Nie minęło nawet pół minuty, a było już 2:0 - tym razem Czech w niemal identycznej sytuacji, po dalekim podaniu Kowala, przymierzył po długim słupku. Marcin Stanisławski od razu wziął czas, co obudziło jego drużynę. W 4. minucie powinno być 2:1, gdy prawą stroną szarpnął Mariusz Milewski - minął Kowala i Romana Wachułę, ale będąc sam przed Kamilem Dworzeckim, uderzył minimalnie obok słupka. 3 minuty później w golkipera Wisły z najbliższej odległości trafił Daniel Krawczyk, a po kolejnych kilku sekundach Dworzecki zatrzymał piłkę na linii po bombie Igora Sobalczyka. Zamiast kontaktowej bramki mieliśmy jednak podwyższenie - fantastyczną kontrę strzałem między nogami Słowińskiego wykończył Wachuła. Tego było już za wiele dla trenerów gości, którzy już wtedy wycofali bramkarza. W 9. minucie znów na listę strzelców mógł wpisać się popularny "Krawiec", lecz po przepchnięciu się w biegu z obrońcami uderzył zbyt łatwo. Odbitą przez Dworzeckiego piłkę zgarnął Paweł Budniak i strzałem z ponad 30 metrów podwyższył na 4:0. Przy tym wyniku gra się nieco uspokoiła. Po słupku "zaliczyli" Wachuła i Milewski, sędziowie nie zauważyli, że piłka po strzale Kowala do pustej bramki o dobry metr przekroczyła linię bramkową (!) i dopiero na 22 sekundy przed końcem pierwszej połowy "Magic" trafił do bramki gości po raz piąty, w zasadzie przesądzając już o zwycięstwie.

Po przerwie Milewskiego w roli lotnego bramkarza zastąpił Sobalczyk. Pewnie nie to zdecydowało o zrywie Gatty, ale szybko okazało się, że przyjezdni wcale nie złożyli jeszcze broni. Na 5:1 trafił w przewadze Milewski, 3 minuty po nim strzał Sobalczyka celnie poprawił Krawczyk, a w 26. minucie po fantastycznym strzale "Milesa" było już tylko 5:3. Na więcej już gości nie było stać, choć Dworzecki nie mógł się nudzić w bramce, a raz w ostatniej chwili wyręczył go jeszcze Budniak. Wiślacy ponownie zaczęli bowiem strzelać. Najpierw bezpośrednio z rzutu wolnego przymierzył Adrian Pater, a w 33. minucie zbyt wolno dokonywaną zmianę Sobalczyka z Adamem Miłosińskim wykorzystał - uderzając do pustej bramki - Oleksandr Bondar. W tym momencie nie mogło być już wątpliwości, że Ukrainiec będzie królem strzelców tego sezonu, a jego drużyna sięgnie po podwójną koronę. W końcówce o mały włos Milewski nie skompletował hat-tricka, a trzech świetnych okazji dla gospodarzy nie wykorzystał wpuszczony na kilka ostatnich minut Sebastian Wojciechowski. O odwróceniu losów meczu nie mogło być mowy.

Tytuł powrócił do Krakowa zasłużenie. Choć na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, to już teraz można powiedzieć, że w Krakowie udało się zbudować bardzo silną kadrę. "Biała Gwiazda", nawet osłabiona brakiem przez większość sezonu Douglasa Alvaralhao dos Santosa, miała na tyle szeroką ławkę, by zastąpić świetnego Brazylijczyka. Wartościowych zmienników zabrakło za to - nie po raz pierwszy - w Zduńskiej Woli. Gdy Gatta mogła wystawić dwie pełne, silne czwórki - była niemal nie do powstrzymania. Kiedy w końcówce sezonu zabrakło Marcina Olejniczaka i Michała Marciniaka - zaczęły się kłopoty. Ale i tak srebrne medale to największy w historii sukces "Kocurów". Wisła zaś ponownie będzie miała szansę reprezentować Polskę w UEFA Futsal Cup - oby z dobrym skutkiem!