W weekend rządził... "Spożywczak" - podsumowanie Sławomira Pawenty fot. Sławomir Kowalski / www.sk-foto.pl / www.torunfc.pl

W weekend rządził... "Spożywczak" - podsumowanie Sławomira Pawenty

W ten weekend Polski Związek Piłki Nożnej nie zaplanował kolejnej serii meczów w pierwszej grupie I ligi. I co z tego, bo w miniony weekend odbyły się dwa spotkania.

W sobotę na boisko wybiegły ekipy FC Toruń i KS-u Gniezno. Mimo że torunianie byli gospodarzami, zagrali gościnnie w hali Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego i VIII LO. Ten obiekt doskonale jest znany toruńskim - i nie tylko - kibicom. W tej hali swoje potyczki rozgrywał nieistniejący już Marwit. Futsalowcy z Grodu Kopernika tęsknią za tą areną. Ja - nie bardzo. Wiadomo, że obiekt szkolny nigdy nie będzie w idealnym stanie. Gdy "Spożywczaka" opuściły koszykarskie drużyny Energi (Tauron Basket Liga Kobiet) i Polskiego Cukru (Tauron Basket Liga), obiekt jest totalnie zaniedbany. Ale hala nie gra, tylko piłkarze. Warto dodać, że potyczka odbyła się szybciej, bo trener FC Klaudiusz Hirsch wyjechał z reprezentacją Polski w minifutbolu na mistrzostwa Europy do Czarnogóry.

Gospodarze wygrali pewnie 4:1. Rozmawiałem po meczu z kibicami, którzy twierdzą, że mecz na szczycie ich rozczarował. Opinia, która głownie przeważała - "najnudniejszy mecz w Toruniu w tym sezonie". Fakt, że pod toruńską bramką w drugiej połowie się niewiele działo, ale wynikało to z postawy miejscowych. Według mnie zagrali jeden z najlepszych meczów w sezonie i nie pozwolili KS-owi na rozwinięcie skrzydeł, co sam podkreślał trener przyjezdnych.

Drugi weekendowy mecz rozegrano także w Toruniu w... hali "Spożywczaka". Tym razem ten obiekt gościł ekipy Unikatu Osiek i AZS-u Uniwersytetu Warszawskiego. Ta potyczka miała zostać rozegrana na początku grudnia. Jednak ze względu na zgrupowanie kadry U-19, ekipy doszły do porozumienia i rywalizowały o punkty już w niedzielę. Faworytem potyczki byli przyjezdni, a miejscowi mieli spore problemy w obsadzie golkipera. Na spotkanie nie dojechał ich nr 1 - Andrzej Saja. Z przymusu, od pierwszych minut zagrał Błażej Krupa. Już pierwsza połowa pokazała, że chłopakowi brakuje trochę umiejętności. Goście po tej części rywalizacji wygrywali już 6:1. W drugiej połowie podopieczni Marcina Białka zniwelowali straty, ale ostatecznie przegrali 5:8. Trudno się dziwić ekipie ze stolicy, że po zmianie stron spuścili z tonu. Chyba każdy zespół zrobiłby to samo.

Przeglądając wyniki studentów z Warszawy łatwo dojść do wniosku, że: wygrywają z zespołami, które są za nimi w tabeli (z wyjątkiem remisu z Constractem) oraz przegrywają z ekipami wyżej sklasyfikowanymi (z wyjątkiem Politechniki Gdańskiej, z którą zmierzą się 13 grudnia).

Kończąc, wejdę nie na swoje podwórko. Wczoraj z Red Devils Chojnice pożegnał się Oleg Zozula. Plotka niesie, że z jednym z argumentów pożegnania się z Ukraińcem jest "zajeżdżanie" zawodników. Jeśli to prawda, to szybko się na północy zreflektowali. Zozula pracował w Chojnicach trzy lata.

Oleg, od pierwszego spotkania (w grudniu 2009 roku), dał się poznać jako "silnoręki". Zero dyskusji i ciężka praca na treningach oraz meczach. Ciekawe, czy znajdzie pracę w Polsce. Wydaje mi się, że nie. A szkoda.