Skrót meczu / KP Sport

FC Toruń - Piast Gliwice 2:2

Ponownie mecz w Toruniu był emocjonujący do ostatnich sekund. Po pierwszej połowie górą byli goście z Gliwic, ale w drugiej połowie, im bliżej końca spotkania, tym większa była przewaga FC Toruń. Gospodarze mogą mieć pretensje tylko do siebie, że na swoim koncie nie zapisali trzech punktów. I do Michała Widucha, który obronił dwa rzuty karne - krótki i przedłużony.
FC ToruńPiast Gliwice18.02.2017 godz. 16:00

FC Toruń - Piast Gliwice
2:2

Protokół meczowy
Torunianie zaczęli piorunująco, bo na prowadzenie wyszli po raptem 70 sekundach gry i technicznych strzale Marcina Mikołajewicza. Z prowadzenia nie cieszyli się jednak długo. Choć pierwsza czwórka gospodarzy na swojej zmianie robiła co chciała, to gdy weszła druga, z kontrą prawą stroną pobiegł Tomasz Szczurek, zagrał do Roberta Satory, a ten obsłużył nabiegającego na długi słupek Tarasa Tarasowicza. Po parunastu sekundach na listę strzelców mógł się wpisać Zbigniew Mirga, uderzając groźnie, ale wprost w Nicolae Neagu. To mołdawski bramkarz był za to głównym winowajcą przy golu na 1:2. Neagu chciał wybiec z kontrą, ale jego podanie przeciął Przemysław Dewucki i ze stoickim spokojem z około 15 metrów uderzył do pustej bramki.

W drugiej połowie gospodarze z zapałem walczyli o odwrócenie wyniku, z kolei przyjezdni skupili się na obronie, z rzadka tylko kontrując. Idealną okazję do wyrównania miał Michał Wojciechowski, który w 29. minucie nie wykorzystał rzutu karnego. 3 minuty później goście złapali szóste przewinienie, do piłki stojącej na 10. metrze podszedł Cleverson Pelc i... Michał Widuch znów obronił. Kolejne minuty to już nawałnica gospodarzy. Sam Marcin Mikołajewicz mógł kilkakrotnie wpisać się na listę strzelców, idealną okazję miał też Mateusz Waszak. Goście odpowiedzieli tylko samotnym kontratakiem Maksyma Pautiaka na 4 minuty przed końcem. Ukrainiec zrobił wszystko dobrze, łącznie z efektownym minięciem jedynego obrońcy, ale w sytuacji sam na sam z Neagu uderzył ponad poprzeczką. Torunianie dopięli swego w momencie, gdy zaczęli grać w przewadze. Mikołajewicz przebiegł na drugą stronę słupka, gdzie nie spodziewali się go obrońcy, a otrzymane podanie od razu przekazał do Wojciechowskiego, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Do końca podopieczni Klaudiusza Hirscha walczyli jeszcze o wygraną. Gdyby mecz potrwał parę minut dłużej, pewnie dopięliby swego, bo gliwiczanie ograniczali się już tylko do wybijania piłek z daleka od własnego pola karnego. 

Obaj trenerzy - i Klaudiusz Hirsch, i prowadzący w tym meczu Piasta Jacek Podgórski - w pomeczowym wywiadzie dla TV Toruń podkreślali, że status quo między obiema drużynami został zachowany. Faktycznie, gliwiczanie wciąż okupują trzecią lokatę i nad FCT mają 3 punkty przewagi. Obie drużyny mogą być już powoli pewne miejsca w górnej połówce tabeli, więc prawdopodobnie będziemy mogli zobaczyć jeszcze ich trzeci pojedynek w tym sezonie.