Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Podczas meczu ze Słowakami na lubelskim obiekcie – całkiem przyjemnym zresztą - przepytałem wielu kibiców, skąd bierze się ich wiara w nieomylność władz związku piłkarskiego z prezesem Bońkiem na czele. Większość odpowiedzi oscylowała wokół dobrych wyników reprezentacji. Pierwszej reprezentacji. Jakoś ci od Dorny z U-21 po tym meczu nie przypadli im do gustu. Wiadomo, że takie przepytywania wcale nie muszą być reprezentatywne, ale jako w miarę normalny człowiek lubię czasami dowiadywać się, co myślą inni. I to nie od dziennikarzy mediów, którzy nie zawsze są obiektywni, lecz od pospolitego „Luda”, który nie zwykł koniunkturalnie, względnie w ramach poprawności politycznej, ukrywać swoich poglądów. Rozochocony zapytałem też, czy wiedzą co to futsal. I tutaj wynik ankietowy był marnawy. Raczej tak 30 do 70 w gronie respondentów na niekorzyść piłki halowej. Nie mam bałwochwalczej wiary w ankiety, czy sondaże, bo uważam je za niezłe manipulatory, ale na miejscu futsalu nie obrażałbym się takim wynikiem, bo jest całkiem przyzwoity.

Gdzieś tak miesiąc temu chciałem założyć się z jednym z dyrektorów związkowych, iż nie będzie żadnych zmian personalnych w gronie dwójki delegatów futsalu na Walne Zebranie PZPN. Dyrektor nie był tego taki pewny, a ja byłem. I nie pomyliłem się. Tandem Morkis-Kulczycki przez kolejne coroczne wybory będzie znajdował potwierdzenie w gronie wybierających i tylko szkoda kasy, by rokrocznie te wybory przeprowadzać. Dzisiejszego ranka w rozmowie ze mną jedna z historycznych postaci polskiego futsalu określiła tę sytuacje następująco – nasza halówka ma twarz przewodniczącego Komisji Futsalu, ale lobbuje w niej naczelnie po latach ponownie Śląsk. Mnie to nie przeszkadza. Nie wybieram, nie kandyduję centralnie, więc mam się nijak do twarzy, czy lobbujących. Jakoś powoli plewimy mazowieckie futsalowe podwórko i bez pomocy, czy z pomocą centrali będziemy to nadal robić. Inni – co odczytałem w słowach mojego rozmówcy – już nie są tak obojętni. Ale to nie mój problem. Jeżeli mam o coś pretensje do PZPN, to o to, że o wynikach wyborów musiałem dowiadywać się z portalu innego niż oficjalny związkowy.

Tak się składa, że miesiąc czerwiec w większości spędzam we Lwowie. Niestety, życie to nie jest bajka i do życia potrzeba kiełbasy oraz chleba, a na nie należy zarobić. Wielu Ukraińców szuka dolce vita w Najjaśniejszej, ale odwrotne wyjazdy na saksy też zdarzają się. Dzięki temu mam możliwość bliższego kontaktu z sąsiedzkim futsalem. Wyczułem, że życzą nam wygranej barażach o słoweńskie finały ME. Bardzo szanuję futsal ukraiński. Pamiętam, jak zaprosili nas na międzypaństwowy dwumecz, a wówczas było u nich z kasą krucho, więc aby nas ugościć według słowiańskiego obyczaju sami zrezygnowali ze zgrupowania, przebywając w prywatnych domach, aby tylko Polakom zapewnić dobre warunki. Jak mówił ówczesny szef ukraińskiego futsalu, Genadij Liseńczuk – nie mogło być inaczej, gdy w Polsce zawsze byli podejmowani z wielką gościnnością. Nie da się bowiem ukryć, że polska organizacja meczów, turniejów futsalowych od wielu lat jest uznana w Europie i dlatego różne nacje chętnie do nas przyjeżdżają na mecze. Chociaż wolałbym, by przyjeżdżali jako do topowej drużyny sportowej. Ale i może tak stanie się z czasem.

Niedługo walne zebranie w Spółce FE. Ciekaw jestem kondycji ekstraklasowych klubów. Nie sportowej kondycji lecz finansowej. I jeszcze ciekawi mnie, jaką twarz będzie miała Spółka po lipcowych obradach. Broń Boże, nie myślę o personalnych roszadach, ale tymi słowy chcę wyrazić pytanie, czy będzie to twarz ofensywna, czy zachowawcza. Najgorsze, gdyby objawił się wsteczny bieg. Jeżeli mogę coś zaproponować, to nie unikanie lustra. Owe spotkania z lustrem, nie zawsze są miłe i sam tego wielokrotnie doświadczyłem, ale lustrzane odbicie zawsze budzi jakąś refleksję i każe spojrzeć prawdzie w oczy. I wcale nie jest w tym momencie najważniejsza fizyczność.

Niedługo lipcowe losowanie europejskich, klubowych pucharów futsalowych. Dlatego całkiem merytorycznie zadam pytanie - JAK NIE REKORD, TO KTO. Pytam – oczywiście – w kontekście wyniku. Dobrego wyniku w rywalizacji z klubową Europą. Prezes Rekordu Janusz Szymura - jak odczytywać po transferach - stawia mocno na europejskie puchary. Dwa „Michałowskie” transfery (Kubik oraz Czech Seidler) z powagą każą podchodzić do bielsko-bialskich apetytów na coś więcej niż tylko trzy pierwsze mecze futsalowej Ligi Mistrzów. Szczególnie uniwersalny Seidler robi wrażenie. Liczę, że prezes Janusz nie pokpi sprawy i zorganizuje jeden z turniejów w Bielsku Białej. Byłaby to niezła nagroda dla tamtejszych kibiców. Wreszcie polski klub musi coś ugrać. Czas wesprzeć reprezentację klubowymi wynikami.

Andrzej Hendrzak