Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Niezawodny pan Józef wychwycił pewną nieścisłość w moim poprzednim felietonie. Może nie tak nieścisłość jak uogólnienie, które dla mnie jak i wielu ludzi futsalu znających meandry powstawania Spółki FE wydaje się błahe, ale jednak warto je sprecyzować. Rzeczywiście, drogi Przyjacielu, PZPN nie miał nic do dawania zgody na powstawanie Spółki. Na szczęście zarówno kiedyś jak i obecnie każdy może taki  twór założyć, o ile tylko nie zakwestionuje czegoś KRS. Zgoda PZPN - i to z tym był największy kłopot wymagający wielu dyplomatycznych zabiegów – dotyczyła przekazania rzeczonej Spółce prowadzenia rozgrywek ekstraklasy futsalu polskiego. Tyle gwoli uściślenia. Cieszy mnie, iż są czytelnicy felietonów uważnie je analizujący. Wolę takich i ich poprawki niż tych beznamiętnie zaliczających kolejne artykuły. Tak jak wolę krytyczne, lecz merytoryczne, spojrzenie od śliskich, nie zawsze szczerych pochwał. A w dzisiejszej „globalnej wiosce” każde uchybienie natychmiast wychodzi na jaw i nie powinno obrażać ani piszącego, ani opisywanego. Gabriel Garcia Marquez powiadał – „Człowiek uczy się pisania, pisząc”. A ja dodam – i czytania, czytając ze zrozumieniem.
Wyczytałem, że SFE ogłosiła wyróżnienia w wielu kategoriach za miniony sezon rozgrywkowy. Nie wypada felietoniście być gorszym, więc postanowiłem ogłosić też jakieś wyróżnienia. Tym bardziej jestem do tego uprawniony, że bywałem na wielu meczach, pilnie śledziłem spotkania w telewizji i co nieco wyróżniałem w poprzednich felietonowych zapiskach. Tym oto sposobem wyróżniam: za kibiców - Red Dragons Pniewy; za organizację - FC Toruń; za rozczarowanie - Gattę Zduńska Wola; za wydarzenie godne uwagi - powrót do futsalu Krzysztofa Elsnera; za sensację - reprezentację Polski remisującą z Hiszpanią. Nominuję też piątkę futsalową w składzie: Kałuża, Mikołajewicz, Krawczyk, Zastawnik, Kubik. Chciałem jeszcze wyróżnić coś związkowego, ale – z całym szacunkiem – nie dopatrzyłem się niczego ponad wykonywanie statutowych obowiązków. Bez nadwyżki jakościowej. A o ile ona jest, to nikt się tym nie chwali.

No i Rekord nie otrzymał organizacji turniejów w pierwszych dwóch rundach futsalowej Ligi Mistrzów. UEFA forowała w preeliminacyjnej rundzie raczkujące w większości państwa futsalowe. Jest to w pewnym stopniu polityka promocji futsalu. W każdym razie nie życzę Rekordowi wyprawy w okolice koła podbiegunowego do Norwegów. Ale nadal potwierdzam obowiązek kwalifikacji do kolejnej rundy. Przy okazji, panie prezesie Januszu, warto czasami polobbować, gdyż -  jak okazuje się – nie zawsze dobrze, czy nawet bardzo dobrze napisany wniosek jest wystarczający. Jak to pisał Dante Aligerhi – „Dusz obojętnych nie chce ani niebo ani piekło”.

Moja kablówka zrobiła mi gdzieś w połowie czerwca psikusa. Wyłączono sygnał SportKlubu. Tym samym grozi mi brak na wizji ekstraklasy futsalu. Piszę o tym na kanwie pojawiających się w środowisku futsalowym sporów w ocenie oglądalności futsalu, poprawnej jego promocji, wykorzystaniu telewizji dla marketingu. Myślę, że nie ma o co spierać się, gdyż bywają sytuacje, że kto inny decyduje za nas. Warto tego co mamy pilnować, posiadane pielęgnować, nie narzekać, gdyż za chwilę można i posiadane stracić. O czym przekonałem się namacalnie w kontekście mojej kablówki. Chciałbym doczekać czasów w futsalu, gdy kluby, związek, Spółka zjednoczą siły i wspólnie usidlą na poważnie jakąś telewizję dla futsalu. Ale prędzej pewnie dwie niedziele w kalendarzu trafią się pod rząd, niż to stanie się. I to nie z winy wymienionych, ale owych przekaźników właśnie, bowiem zauważyłem, że media rajcują obecnie bardziej jakieś nowe, wymyślne dyscypliny niż te tradycyjne, sprawdzone, popularne, znane. Rozumiem, że ciekawostki są przebojowe, sprzedają się częściej, lepiej. Ale czy dyscyplina o nazwie przykładowo  „kopanie się po czole” jest czymś normalnym. Pozostawiam do rozważenia.

Zauważyłem, że beniaminkowie ekstraklasy biznesowo są przygotowani na ten poziom rozgrywkowy. Jak mogłoby być inaczej, gdy zarządza interesem spółka prawa handlowego. Ale jak to bywa w przyrodzie, gdy coś jest lepsze, coś innego musi być gorsze, by została zachowana równowaga. Tym gorszym okazuje się być znajomość przepisów typowo regulaminowych, rozgrywkowych i temu podobnych. Brakuje tego czegoś, co onegdaj stanowiło elementarz każdego klubowego działacza. I nie dotyczy ten passus tylko beniaminków. Dlatego proponuję władzom Spółki FE oraz Komisji Futsalu przeszkolenie działaczy klubowych w zawiłościach regulaminów, organizacji meczów, zasad bezpieczeństwa i podobnych tematów. W całym tym interesie nie chodzi przecież o późniejsze nakładanie kar za uchybienia, lecz zapobieganie niedoróbkom. Tak jak nie pochwalam łapania na radar kierowców gdzieś tam ze sprzętu stojącego w krzakach tak i nie mogę zgodzić się z niedoszkoleniem działaczy. Pamiętajmy wszyscy dopóty dzban wodę nosi dopóki ucho nie urwie się. I oby – trawestując Kochanowskiego - nie okazywaliśmy się wszyscy mądrzy dopiero po szkodzie.

Andrzej Hendrzak