Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Polscy piłkarze trawiastej reprezentacji epoki schyłkowego Nawałki lepiej wypadali w reklamach, niż na boisku. To było gdzieś latem minionego roku. Polski futsal rozpoczynającej się wiosny Anno Domini 2019 lepiej prezentuje się w internecie, niż na halac,h względnie w „realu”  związkowym, a nawet ekstraklasowym. Tamtego lata mnie osobiście nie interesowało, czy Lewandowski albo Krychowiak plażują na Bermudach lub golą się topowymi nożykami. Bardziej chciałbym wiedzieć, czy jest im przykro, że zawiedli podczas rosyjskiego mundialu tysiące kibiców. Polskich kibiców.

Tak i teraz, aż nie tak ważne są dla mnie enuncjacje zawodników po meczach z Brazylią, bo to tylko teoretyczne wypowiedzi, dla których „sprawdzam” nastąpi dopiero późną jesienią. A jako realista nie ufam teoretycznym wypowiedziom – nawet profesorów – gdyż uważam, że tylko „real”, czyli praktyka, daje prawdziwy obraz. Podobnie odnoszę się do związku zarządzającego polskim futsalem, który – realnie - nie transmitując meczów z Brazylią w telewizji zaprzepaścił praktycznie olbrzymią i zapewne oddaloną na czas nieokreślony szansę pokazanie Polsce pozafutsalowej, czym jest ta piękna halowa dyscyplina piłkarska.

Kiedy opadł już bitewny kurz dwumeczu z futsalową Brazylią, kiedy świąteczny czas Zmartwychwstania Pańskiego złagodził (mam nadzieję) obyczaje, zapytam, czy to, że futsal podlega w strukturze związkowej pionowi amatorskiemu, uniemożliwia z zasady transmisje pozainternetowe meczów reprezentacji? Czy może są inne powody, przykładowo finansowe? Jako kibic podziękuję portalowi Łączy nas Piłka za transmisję, lecz nie podziękuję związkowi za promocję futsalu oraz sprawny marketing w odniesieniu do dwumeczu z Brazylią.

Jeszcze raz powtórzę – zaprzepaszczona została wielka szansa na pokazanie futsalu całej Polsce, a nie skupieniu się w sporej mierze jedynie na jego pasjonatach, których do futsalu żadna transmisja – tak naprawdę – nie musi namawiać.  

Kiedy z perspektywy czasu spojrzę na opisaną sytuację, jakoś blisko koreluje mi ona z niedawnymi decyzjami wspólników Spółki FE, którzy w demokratycznym wyborze jak diabeł od święconej wody odżegnywali się od play-offów w futsalowej ekstraklasie. Teraz mamy tylko 12 zespołów, a miniona, przedświąteczna kolejka, pokazała sportowo oraz quasi promocyjnie bytnością na trybunach, że większość zespołów gra o przysłowiową pietruszkę. Emocji jak na lekarstwo. A co będzie, gdy w przyszłym sezonie ekstraklasa powiększy się o 2 zespoły? Przy tym systemie rozgrywek najzwyczajniej będzie nudno. Wspaniale to ujął Jakub Mikulski w swoim materiale na futsal-polska, epatując pięknym tytułem „Wielka nudna sobota”. Zapewniam, iż w przyszłym sezonie – jak nic nie zmieni się – takich sobót będzie sporo i – być może – już w połowie kwietnia przestaniemy interesować się rozgrywkami. A przecież, nie o to chodzi projektowi o nazwie polski futsal.

Z zasady w felietonach nie odnoszę się do postawy sportowej, poziomu meczów. Zostawiam to lepszym ekspertom. Niemniej, cieszę się, że dwaj zawodnicy, którzy rozpoczynali reprezentacyjne granie „w mojej erze futsalowej”, zapadli w oko trenerowi brazylijskiego teamu. Szkoleniowiec Canarinnhos wyróżnił bowiem obok Michała Kałuży jeszcze Bartka Nawrata oraz Michała Kubika. Wygląda z tego, że nie wszystko było kiedyś takie złe w polskim futsalu i nie rozpoczął się on – jak chcą niektórzy z obecnie nim zawiadujących – gdzieś tak od roku 2014/2015. Nie rozpoczęła się też tak zwana „europejska era” (nazwa od awansu do finałów ME) reprezentacji od czasów selekcjonera Błażeja Korczyńskiego, którego nawiasem mówiąc cenię. Przypomnę, iż ów awans zapewnił nam selekcjoner Andrzej Bianga, a pan Błażej dopiero czeka na swój pierwszy, trenerski międzynarodowy awans. Czego jemu jak i jego podopiecznym życzę.

Z zainteresowaniem przeczytałem wypowiedzi obydwu szkoleniowców po futsalowym dwumeczu polsko-brazylijskim. Należy cieszyć się z małych rzeczy i czynić małe kroki – powiedział polski selekcjoner. To prawda, ale jakby do tych małych rzeczy dołączyć jeszcze raz przegląd polskich futsalistów będących poza kadrą, to może i wielki krok dałoby się szybciej zrobić. Z niezwykle marketingowej dla futsalu wypowiedzi pana  Marquinhosa Xaviera wybrałem sobie akapit mówiący, iż takich meczów towarzyskich jak Polska – Brazylia, czy Finlandia – Hiszpania musi być jak najwięcej, bo pozwalają słabszym futsalowo krajom rozwijać dyscyplinę. I po części to jest odpowiedzialność Brazylii czy Hiszpanii za rozwój futsalu. Nic tylko przyklasnąć takim myślom. Natomiast panu prezesowi Bońkowi dedykuję inną wypowiedź selekcjonera futsalowej Brazylii, w której mówi, że na mistrzostwach świata w Rosji 80 procent kadry Brazylii stanowili piłkarze, którzy swoją karierę piłkarską rozpoczynali od futsalu. Warto to panie prezesie przemyśleć w pionie szkolenia PZPN.

Dziwnym, ale prawdziwym jest, iż przez ten poświąteczny felieton wielowątkowo przewija się brazylijski temat. Ale nie może być inaczej, gdy tak wielka futsalowa drużyna przyjeżdża do Polski. Daje to rzadką okazję do odniesień na najwyższym szczeblu. Tydzień wcześniej mecze Brazylijczyków z Serbami zgromadziły na Bałkanach ponad dwudziestotysięczną widownię w dwóch meczach. U nas – sądzę – nie doliczymy się w dwumeczu pięciu tysięcy. O ile w Koszalinie hala była wypełniona, to w Bydgoszczy zielony kolor krzesełek przeważał nad biało-czerwonymi barwami miejsc zajętych przez kibiców.

Bydgoszcz ma tak wiele trawiastych imprez piłkarskich o randze mistrzowskiej, że wskazywanie jej na organizatora meczu futsalowego mija się z celem. Chyba, że decydują jakieś inne względy, o których felietoniście nie jest wiadomo. Natomiast mecz koszaliński pokazał naszym zawodnikom – optującym za tym miejscem jako szczęśliwym dla nich – że to nie hale, czy stadiony wygrywają. Lecz decyduje forma i sportowe wartości. Jak to mawiał polski mistrz olimpijski w boksie - nie ma odpornych na ciosy, lecz są tylko źle trafieni.  

Andrzej Hendrzak

P.S. Tak, dobrze słyszałeś kolego Józefie. Złożyłem rezygnację z działalności w Komisji Ligi Futsal Ekstraklasy. I dobrze się z tym czuję w aspekcie decyzji, które tam podejmowano o rozgrywkach.