Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Obecnie sport to w większości też biznes. Często nawet nieczysty, bowiem tam, gdzie przewijają się wielkie pieniądze, odnajdują się i pokusy. Niemniej, wciąż jest sport także taką dziedziną życia, która pozwala budować piękne historie, legendy i pokazywać wzory. Jaki on będzie po trwającej epidemii światowej - nie mnie to oceniać. Ale zapewne nie będzie taki, jaki był jeszcze w roku 2019.

Wiele wskazuje, że zmuszony zostanie odbudowywać swoją pozycję. Nie mam nic przeciwko temu, aby ograniczono zarobki sportowych gwiazd. Nie było normalne, że 100 milionów euro, albo i więcej, płacono za jakiegoś tam kopacza piłkarskiego. Podobnie jak w kraju przeciętny zawodnik ligowy z piłki trawiastej za byle jakie kopanie otrzymywał profity nieosiągalne dla normalnie pracującego, rzetelnego człowieka.

Krajowy związek piłkarski podjął decyzję o zawieszeniu rozgrywek ligowych. Też futsalowych. Nieco później UEFA doprecyzowała zasady zakończenia sezonu piłkarskiego w powiązaniu z panująca pandemią w krajach w federacji europejskiej zrzeszonych. Pozostaje tylko czekać na rozwój sytuacji. Ale nie zazdroszczę różnym decydentom na różnych szczeblach związkowych. Też tym od futsalu. Może przyjść czas, kiedy zostaną zmuszeni do podejmowania określonych decyzji awansowych oraz spadkowych. Co by wówczas, gdy rozgrywki nie dokończą się na boisku, czy hali, postanowili – może okazać się niesprawiedliwe. Jednak – drodzy działacze – jak chciało się być na prezesowskich stołkach, albo w różnych komisjach, trzeba decydować. I to nie zawsze popularnie dla wszystkich.

Przechodząc do futsalu napiszę, iż krajowy związek piłkarski szczególnie się w swojej uchwale nad futsalem nie pochylił. Dlatego oczekuję od Komisji Futsalu oraz od ekstraklasowej spółki dokładniejszych decyzyjnych rozwiązań w zakresie tytułów, awansów, degradacji, barażów. Oczywiście będzie to konieczne tylko w aspekcie niedokończenia rozgrywek. W innym przypadku rzecz rozstrzygnie się sprawiedliwie podczas gier w hali. Ale czym prędzej włodarze zajmą się opracowaniem ewentualnych awaryjnych rozwiązań, tym lepiej. O ile dla „trawy” rozwiązania w rzeczonej uchwale związkowej są w  zasadzie jasne, to futsal jest „uchwałowo” w czarnej dziurze.

Zbliżający się okres to rok jubileuszowy dla spółki FE. Dziesięć lat wspomaga już oraz organizuje polski futsal. Jest wartością dodaną naszej dyscypliny. Ale nie należy jej uważać za przysłowiowego, jedynego „konia pociągowego” piłki halowej w Polsce. Kto myśli, iż po awansie do ekstraklasy będzie żył jak basza, a pieniążki same będą wpadać do rączek, jak pieczone gołąbki, ten myli się. Awansując bierze się na siebie podwójny obowiązek. Obowiązek wobec swojego klubu oraz obowiązek wobec spółki jako jej akcjonariusz. I to jest wyzwanie, któremu wielu działaczy nie potrafi podołać. Nie należy patrzeć w tym momencie na spółkę piłki trawiastej. To całkiem inna bajka, do której futsal nigdy nie dostosuje się w oczekiwanym przez wielu wymiarze. Nawet w okresach kryzysowych. Analizując podobieństwa, rozsądnie będzie zawsze zachowywać stosowne proporcje.

Nader często w minionych miesiącach słyszałem głosy ze strony sfrustrowanych działaczy klubów ekstraklasy, iż być może lepiej byłoby, gdyby związek prowadził te rozgrywki. Nic bardziej mylnego. Zresztą czytając niedawną uchwałę o zawieszeniu rozgrywek, zwrócę uwagę owym dyskutantom, czy zauważyli, gdzie futsal został pomieszczony. Otóż w pozycji III ligi oraz ligi regionalne. Pozwolę więc sobie tematu dalej nie rozwijać.

Wybitny norweski pisarz Henryk Ibsen wypowiadając się na temat sztuki twierdził – „Aby wytrwać w sztuce trzeba czegoś innego i czegoś więcej, niż wrodzonego talentu; trzeba namiętności i cierpienia, które wypełniają życie i nadają mu sens. W przeciwnym razie nie tworzy się, lecz pisze się książki”. Zdziwić może, iż cytuję słowa pisarza dla sportu. Ale, czy dla futsalu nie jest koniecznością ciągle go tworzyć, a nie tylko w nim lub przy nim być?

Andrzej Hendrzak