Team Lębork ma lepszy bilans meczów z AZS UW, ale i więcej rozegranych spotkań na koncie Team Lębork ma lepszy bilans meczów z AZS UW, ale i więcej rozegranych spotkań na koncie fot. Michał Wencek

Konsternacja w I lidze. W jednej sprawie kluby zgodne - brak jakichkolwiek konsultacji

Liczyliśmy na to, że czwartkowy komunikat Polskiego Związku Piłki Nożnej rozwieje wszystkie wątpliwości i będziemy znać skład poszczególnych lig na przyszły sezon. Tak się jednak nie stało. Ogromna konsternacja zapanowała przede wszystkim w klubach z czuba południowej grupy I ligi.

Jeszcze przed opublikowaniem związkowego komunikatu kontaktowaliśmy się z przedstawicielami klubów, liczących się w walce o awans do ekstraklasy. Pytaliśmy, co sądzą o pomyśle, by do najwyższej klasy rozgrywkowej miały awansować trzy zespoły.

- Dziwne rozwiązanie, dlatego że nie wiem, na jakiej podstawie miałyby zostać wyłonione te trzy zespoły. Na początku, kiedy zaczęła się epidemia, oficjalne stanowisko PZPN-u było takie, że awansują pierwsze drużyny z lig, a baraży nie będzie. Teraz mają nagle awansować trzy. A jak trzy to dlaczego nie cztery? Dla mnie sytuacja jest niezrozumiała, bo w ekstraklasie miałaby grać nieparzysta liczba zespołów. To jest trochę nielogiczne, gdyż sezon w takiej sytuacji trwałby dłużej, bo każdy miałby pauzę – powiedział nam Grzegorz Lachowicz, prezes Berlandu Komprachcice.

Działacz podkreślał również, że z przedstawicielami pierwszych lig praktycznie nikt ze związku się nie kontaktował. - Warto też zwrócić uwagę na ekstraklasę. Jeżeli mają przyznać medale, to dlaczego ma nie być spadków? Moim zdaniem to powinno iść w parze. Najgorsze jest to, że nikt z nami nie dyskutuje – dodał.

Najbardziej zainteresowani całym zamieszaniem są przedstawiciele klubów z Bochni i Brzegu. Początkowo wydawało się, że to ci drudzy mają pewny awans do ekstraklasy. Późniejsze doniesienia wprowadziły jednak niemałą konsternację. Zaczęły do nas dochodzić wieści, że to jednak BSF Bochnia będzie świętować awans. Właśnie tego, jeszcze przed komunikatem PZPN-u, obawiał się prezes klubu z Brzegu Robert Gorazdowski.

- Do wtorku czy środy byłem pewny, jako lider grupy południowej i jako drużyna, która wygrała bezpośrednie pojedynki z Komprachcicami i Bochnią, a także z zaległym meczem, że z pierwszego miejsca będę promowany do ekstraklasy. Po tym jednak, co widzę, już tego pewny nie jestem. Nie wiem, z czego nagle zrobiły się te zawirowania. Nagle słyszę, że Bochnia, która jest na trzecim miejscu, może awansować z pierwszej lokaty. Dla mnie to jest kino. O tych rozwiązaniach wiem nieoficjalnie, obserwuję aktywność Bochni w mediach, co potwierdza moje przypuszczenia, że taka decyzja może zapaść. Dla mnie to byłby skandal – stwierdził podczas rozmowy z naszym portalem.

Gorazdowski również zwrócił uwagę na kiepską komunikację, a w zasadzie jej brak. - Od 12 marca nikt nie prowadził żadnych rozmów. Nawet maila nikt nie wysłał, żebyśmy coś zaproponowali jako prezesi. Wiadomo, że najbardziej zainteresowane są zespoły z czuba. Futsal Ekstraklasa prowadziła rozmowy z klubami, były też rozmowy z przedstawicielami nawet IV lig czy klas okręgowych w piłce trawiastej, a z nami nikt nie rozmawia. Tylko opieramy się na komunikatach z PZPN-u. Za chwilę okaże się, że drużyna, która awansuje, nie będzie miała budżetu, bo nie zdąży go dopiąć – dodał.

Obserwując aktywność KS Gredar Futsal Team Brzeg na Facebooku nasuwa nam się jeden wniosek. Przedstawiciele tego klubu są absolutnie pewni, że to im należy się awans do ekstraklasy. Oficjalnej decyzji jednak jak nie było, tak nie ma. Kiedy zapadnie? Też nie wiadomo. Najpóźniej mamy ją poznać 30 czerwca, ale jest wielkie prawdopodobieństwo, że werdykt ws. awansów z pierwszej ligi ujrzy światło dzienne „dużo wcześniej” - jak zapowiadał Adam Kaźmierczak, szef Komisji Futsalu

A co słychać w Bochni? Tutaj klub ocenił na Facebooku, że PZPN ma „ciężki orzech do zgryzienia”. Przed komunikatem związku BSF opublikował oświadczenie prezesa Rafała Czai. Czytamy w nim między innymi, że z punktu widzenia regulaminu, nie ma możliwości stworzenia „małej tabeli” z uwzględnieniem wyników klubów z Bochni, Brzegu i Komprachcic, „ponieważ nie zostały rozegrane wszystkie mecze pomiędzy zainteresowanymi”. 

Nie ma co ukrywać, że sytuacja w grupie południowej jest trudna. Kluby są mocno zdezorientowane i z niecierpliwością wyczekują ostatecznego werdyktu. A co słychać na północy? W grupie pierwszej z awansu w mediach społecznościowych cieszy się Team Lębork, choć tak naprawdę oficjalnie jeszcze nie awansował.

- Jesteśmy liderami z lepszym bilansem bezpośrednich meczów i bilansem bramkowym, ale Warszawa ma o jeden mecz mniej. Choć wszystkie odbyte kolejki są pełne, bez zaległości... Najlepiej byłoby rozegrać mecze do samego końca, jeśli się da. Jeśli  nie gramy, to trzeba zastosować regulamin rozgrywek. Interpretacją powinien zająć się dział prawny PZPN-u – mówił nam przed wydaniem komunikatu Wojciech Jabłonowski, prezes klubu z Lęborka.

Sternik narzekał też na tempo, w jakim organ zarządzający rozgrywkami podejmuje decyzje. - Powinno się to odbyć dużo wcześniej, bo przeciąganie tego jest irytujące i niezrozumiałe. Nie wyobrażamy sobie jednak, abyśmy zostali pozbawieni awansu lub gry o niego. Żałujemy też, że przez ten czas nikt ze strony prowadzących rozgrywki, czyli PZPN-u, nie kontaktował się z nami. W obecnej sytuacji wszystkie zainteresowane drużyny powinny być w bieżącym kontakcie z PZPN-em. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. Nie wiemy, co robić, dla nas to duży problem, bo np. pokończyły się nam umowy sponsorskie na sezon 2019/20. Nie wiadomo o czym i jak rozmawiać w nowej, wirusowej rzeczywistości, gdy dodatkowo nie wiemy, gdzie zagramy. Podobnie sytuacja z zawodnikami, którzy od dwóch miesięcy muszą trenować i podtrzymywać formę sami – dodawał.

- W kwestii bezpośrednich awansów stoimy na stanowisku, że w tak szczególnej sytuacji, z jaką mamy do czynienia, warto podjąć "dobrą" decyzję i zamiast 3 klubów, które miały awansować po tym sezonie z pierwszej ligi, powinny być zaproszone 4 zespoły - mówi z kolei Radosław Marcinkowski, kapitan AZS UW Wilanów. - Jeśli nie ma zgody na dokończenie ligi, to nie powinniśmy również grać baraży, bo to jedynie zmiana "nazwy" rozgrywanych spotkań i nie spowoduje ona zmniejszenia zagrożenia - zwraca uwagę.

- A jeśli możliwe jest granie to nie mamy nic przeciwko, grajmy do końca i niech rozstrzyga to parkiet. W przypadku awansu czterech ekip, rozwiązany zostanie również problem z nieparzystą liczbą drużyn w przyszłym sezonie ekstraklasy, a nie zwiększy to choćby liczby kolejek w sezonie, bo przy 17 zespołach i tak ktoś co tydzień musiałby pauzować. Dlatego warto zaprosić 4 zespoły, aby uniknąć tych spornych kwestii - zauważył Marcinkowski.

Gracz AZS-u zwrócił też uwagę na sytuację w tabeli. - Wszyscy zgadzamy się, że Lębork jest liderem, czego nikt nie kwestionuje z naszej strony, to jednak mamy jeden mecz mniej rozegrany. Nie może być takiej sytuacji, że w takim przypadku mamy paść ofiarą terminarza, bo jest to sytuacja przez nas absolutnie niezawiniona - pauza wynika z wycofania się jednego z zespołów, a nie naszego przekładania i układania terminarza pod siebie. Osobiście uważam, że gdybyśmy mieli o punkt mniej, przy jednocześnie jednym meczu rozegranym mniej, nikt nie wpadłby na pomysł, aby przy ustalaniu końcowej klasyfikacji brać stan rzeczy taki jak jest, bez jakiejkolwiek analizy. Nie powinniśmy być ukarani za to, że zdobyliśmy tyle samo punktów, pomimo rozegrania jednego meczu mniej. Regulamin rozgrywek ligowych mówi jasno, że o miejscu w tabeli decydują punkty, a nie mecz bezpośredni. Ten oczywiście decyduje o kolejności zespołów, ale dopiero gdy mają one tyle samo punktów oraz rozegranych meczów. Czy gdybyśmy mieli tyle samo punktów oraz rozegrane 2 lub 3 mecze mniej to również powinniśmy brać pod uwagę jedynie mecze bezpośrednie? Liga to nie puchar i nie można jej sprowadzać do dwóch meczów w sezonie. Dlatego jedyne moim zdaniem sprawiedliwie, choć bolesne dla niektórych rozwiązanie - mam nadzieję, że naprawdę kolejność miejsc 1-2 w naszej grupie nie będzie mieć żadnego znaczenia i obie ekipy awansują, ponieważ na to zasłużyły - to wziąć pod uwagę współczynnik punktów podzielonych przez liczbę rozegranych spotkań każdej drużyny lub cofnąć się do sytuacji, w której wszyscy mieliśmy tyle samo meczów, czyli na koniec pierwszej rundy - stwierdził Marcinkowski.

- Swoją drogą epidemia mogła opóźnić się o kilka dni. Wtedy to mieliśmy "dogonić" Lębork w liczbie spotkań i nie zostawilibyśmy wątpliwości. Podsumowując więc klasyfikację końcową w naszej lidze północnej, nie widzę powodów, dla których zespół który stracił 8 punktów miałby wyprzedzić drużynę, która tych punktów straciła tylko 5 – zaznaczył futsalista z Warszawy.

- Na pewno bardzo chcielibyśmy poznać już rozwiązanie przygotowane przez PZPN. Mamy jednak nadzieję, że podjęta decyzja nie będzie krzywdząca dla nikogo i nie będzie naruszać ducha sportu. Tutaj przywołać możemy pierwszy komunikat podany przez PZPN, o cofnięciu się do pełnej rozegranej kolejki pomiędzy zainteresowanymi zespołami. To uważamy za najbardziej sprawiedliwe i uczciwe rozwiązanie – podkreślał Marcinkowski.

Jeszcze przed ogłoszeniem komunikatu na stronie internetowej Łączy Nas Piłka futsalista warszawskiego klubu zdecydował się wystosować mały apel.

- Im bliżej decyzji, tym więcej widzę na różnych stronach komentarzy, których czasami lepiej nawet byłoby nie czytać, dotyczących ustawiania się, decyzji podejmowanych pod stolikiem i ogólnego wylewania swoich żali w stosunku do "Warszawy". Proponuje się uspokoić, gwarantuję, że tak jak i wy, my też się tym stresujemy, ale nie nachodzimy siedziby PZPN-u i nie przystawiamy nikomu pistoletów do głów. Co przyniesie czas - tego nie wiemy, ale wiem, że jeszcze niejeden wspólny mecz zagramy i niedobrze by było, gdyby tak negatywne emocje dominowały w naszej, bądź co bądź, uważam czystej dyscyplinie. Łączy nas futsal – podsumował.

AZS UW Wilanów, już po komunikacie PZPN-u, przekazał za pośrednictwem Facebooka, że nie rezygnuje z walki o awans do ekstraklasy. „Mimo braku jednoznacznej decyzji władz PZPN o kolejności drużyn w I lidze futsalu, chcemy zapewnić naszych kibiców, dzielnicę Wilanów, sponsorów, partnerów, władze uczelni i klubu, że będziemy walczyć o Futsal Ekstraklasę do końca” - czytamy we wpisie.