Z notatnika dziejopisa fot. Michał Wencek

Z notatnika dziejopisa

Trwająca epidemia wyhamowała nie tylko sport. I nie tylko w Polsce. I nie tylko futsal, ale także potężny sport zawodowy. Co prawda władze go odmrażają, na razie krok po kroku, tak, aby sportowcy oraz ludzie mogli korzystać z coraz liczniejszych sposobów  aktywności, ale jednocześnie zachowywali przy tym odpowiedzialność i unikali możliwości zakażenia się. Dla futsalu nie widzę jednak dobrych wiadomości. Nigdzie nie czytam o nim w oficjalnych rozdaniach ministerialnych, czy związkowych. Być może nie jest to zła wiadomość, ale też nie zwiastuje pomyślnego początku futsalowej normalności po epidemii.

Zresztą, nie będę filozofował - jak to czyni wielu różnych znawców - i napiszę krótko, iż nikt nie wie i jeszcze długo nie będzie wiedzieć z całkowitą pewnością, jak mocno trwająca epidemia zmieni świat. W tym też świat sportowy. Od siebie dodam jedynie, że jestem pewny, iż w perspektywie miesięcy, a może nawet lat, wyniesione doświadczenie tej epidemii zmusi nas do wielu wyrzeczeń i rezygnacji ze stylu życia oraz widzenia sportu w zakresie, w jakim do niego dotychczas przywykliśmy. Czyli do marca Anno Domini 2020. Wiem jedno - że następujący kryzys gospodarczy zepchnie sport na plan dalszy. I oby nie spowodowało to, iż zapomniany zostanie futsal. Nie łudźmy się, nie będzie bowiem szczęśliwców, którzy zostaną w obcinaniu funduszy pominięci. A sytuację należy przyjąć jako niezapowiedziany sprawdzian, do którego futsal jeśli się nie przyłoży, to może powrócić do początków wieku XXI.

Polski papież Jan Paweł II mawiał o sporcie, że jest to coś najważniejszego spośród rzeczy nieważnych. I nie mylił się. A przypominam o tym w kontekście ewentualnych powrotów na stadiony czy hale. Naprawdę większość ludzi, w tym kibice, myśli teraz o tym, by się nie zarazić, mieć z czego żyć i by szkoły, przedszkola ruszyły, bo nie ma z kim zostawić dziecka. I jakoś nie jestem w stanie uwierzyć, że postawią sport na pierwszym miejscu, a szczególnie futsal. Nie uwierzę nawet, że ci, co najgłośniej jeszcze niedawno krzyczeli, że chcą dokończenie gier, teraz chętnie do niego wrócą. A nawet ostrzegałbym związek piłkarski przed pochopnymi decyzjami przy wznawianiu ligowych rywalizacji. Pieniądze są rzeczą ważną, ale – parafrazując mistrza od fraszek, Kochanowskiego – szlachetne zdrowe jest nad wszystkim.

Zawsze podejrzewałem, iż nasz futsal lepiej radzi sobie w social mediach, w świecie wirtualnym niż w realu. Nie miałem tylko, jak powiedzieć temu zjawisku „sprawdzam”. Czas epidemii dał temu okazję. Przeleciałem po łączach, poklikałem wpatrzony w ekran komputera, porozmawiałem dla zróżnicowania opinii ze znajomymi w kraju i spoza niego, i stwierdzam, że nie myliłem się. Ale nie ma we mnie z tego powodu ni krzty radości. Wolałbym, aby było odwrotnie.

Niestety, w realu trzeba wykazać się rzetelnymi umiejętnościami, a przy komputerze wystarczą palce. Niekoniecznie nawet głowa. Nie potrafię przekazać rady, jak to zmienić. Ale jeżeli większość woli bawić się futsalem lub w futsal, niż go na żywo kreować, to nie mój problem. Życzę dobrego nastroju. Szczególnie kieruję te słowa do ludzi ze związku piłkarskiego, którzy gdzieś od miesiąca obiecują uwzględnienie futsalu przy działaniach antykryzysowych i jakoś nie mogą zebrać się, by je opublikować. Czyżby futsal wystawiano po raz kolejny do przysłowiowego wiatru?

Pisząc felieton wczytałem się wcześniej mocno w jeden z materiałów znalezionych na portalu Futsal-Polska. Jakub Mikulski pokusił się o popełnienie pewnej analizy o atrakcyjności futsalu kiedyś i obecnie. Z treści wypowiedzi znanych europejskich i nie tylko zawodników wynika, że dyscyplina była niegdyś atrakcyjniejsza w swoim wydaniu. Nie będę uzasadniał opinii, gdyż można samemu przeczytać artykuł.

Aż takim ekspertem nie jestem, by stawać się autorytetem w tych ocenach. Dlatego postanowiłem posiłkować się kilkoma polskimi osobami z kręgu futsalu. Ich zdanie było podobne. Obecna taktyka zabija ekspresję futsalową dawnych lat – orzekli. I pewnie coś w tym jest, gdy popatrzy się, jakie są trudności w  znalezieniu sponsorów, czy dotarciu do poważnych telewizji. Dlatego apeluję: ludzie polskiego futsalu, jest czas przerwy, spójrzcie na swoje działania. Pomyślcie o zmianach, nie nastawiajcie się na robienie karier. Inaczej futsal naprawdę zostanie wyautowany z grona nawet mniej poważnych dyscyplin. 

Andrzej Hendrzak