Kolejny medalista poległ w jaskini Smoków

  • Media
Ostatnim meczem 8. Kolejki Futsal Ekstraklasy był pojedynek pomiędzy Red Dragons Pniewy a Pogonią Szczecin. Atmosfera w obu teamach była zgoła inna. Goście podbudowani ostatnimi wygranymi przyjechali do Pniew bardzo pewni swego. Natomiast gospodarze, po przegranych meczach poza swoją halą, chcieli pokazać, że ostatnie domowe zwycięstwo z Wisłą Krakbet Kraków to nie przypadek.

Red Dragons Pniewy
Pogoń 04 Szczecin

Red Dragons Pniewy - Pogoń 04 Szczecin
2:1

 
Spotkanie w Pniewach miało bardzo mocny początek. Nie chodzi tu o akcje przeprowadzane na parkiecie, ale o to co zdarzyło się przed pierwszym gwizdkiem w hali OSiR Pniewy. Podczas prezentacji drużyny gospodarzy w powietrze wyleciało specjalnie przygotowane konfetti. Było to nie tylko przywitanie dla Red Dragonsów, ale także dla telewizji Orange Sport, która to po raz pierwszy gościła w mieście oddalonego o 50 km od stolicy Wielkopolski.

Dobre pierwsze wrażenie zostawiły nie tylko trybuny. Zawodnicy obydwu ekip od samego początku chcieli zawładnąć parkietem. Pierwsze minuty należały do Portowców, którzy raz po raz atakowali bramkę Macieja Foltyna. Głównym motorem napędowym Pogonii był Łukasz Tubacki, jednak na jego nieszczęście ani jedno jego uderzenie nie zagroziło gospodarzom. Czerwone Smoki czekały na kontry. Pierwsza z nich się nie powiodła, ale już następna przyniosła upragnioną bramkę. Gola precyzyjnym strzałem spod linii bocznej zdobył Adrian Skrzypek. Warto dodać, że piłka przed przekroczeniem linii bramkowej, przeleciała pomiędzy nogami Łukasza Koszmidera. Na trybunach zapanowała euforia. Kibice już wtedy wiedzieli, że będzie to dla nich fantastyczny wieczór.

Zawodnicy ze Szczecina od razu ruszyli do odrabiania strat. Bardzo długo rozgrywali piłkę. Można powiedzieć, że chcieli wręcz z nią wejść do bramki. Niestety dla nich, defensywa Red Dragonsów była bardzo dobrze zorganizowana, a ich kontry były coraz bardziej kąśliwe. W okolicach 10. minuty, to zawodnicy beniaminka doszli do głosu. Zaczęli coraz bardziej szanować piłkę. Wychodziło im to bardzo dobrze, o czym mogą świadczyć sytuacje bramkowe. Po którejś z nich wynik na tablicy wskazywał już 2:0. Wszystko to za sprawą Adama Wachońskiego, który to najpierw przyjął piłkę, a zaraz potem obrócił się z Mateuszem Gepertem na plecach i podwyższył wynik. Gospodarze byli w niebie.

Goście sprawiali wrażenie wyraźnie podirytowanych zaistniałą sytuacją. Stracona bramka zamiast ich pobudzić do odrabiania strat sprawiła, że w ich poczynania wdarł się chaos. W tym okresie gry pomimo przewagi w posiadaniu piłki, Pogoń nie miała pomysłu na ukąszenie rywali. Co więcej, notowali coraz to prostsze straty. Jedną z nich mógł wykorzystać strzelec drugiej bramki. Dominik Solecki przechwycił piłkę, po czym dograł do wchodzącego na słupek Wachońskiego. Ten jednak nie nadążył za akcją, przez co piłka znalazła się na aucie, a mogło być już 3:0. Kolejny bardzo dobry mecz rozgrywał Maciej Foltyn. To głównie za jego zasługą Smoki z Pniew nie straciły bramki. Zatrzymał on kilka bardzo groźnych uderzeń, parując piłkę na rzuty rożne. Najgroźniejszym z nich było bardzo precyzyjne, a zarazem mocne uderzenie Artura Jurczaka, które szło tuż przy lewym słupku golkipera gospodarzy. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Do szatni Red Dragonsi schodzili z wyraźnie lepszym samopoczuciem.

Mogłoby się wydawać, że szczecinianie wyjdą na drugą połowę wyraźnie chętni rewanżu za pierwszą część spotkania. Jednak to gospodarze ciągle kontrolowali mecz. Portowcy większego posiadania piłki nie potrafili zamienić na bramki. Raz po raz Kubik próbował zaskakiwać Foltyna strzałami z dystansu, ale większość z nich było niecelnych.

Wbrew pozorom to gospodarze mieli lepsze sytuacje do powiększenia prowadzenia. Łukasz Frajtag najpierw trafił w słupek, a parę minut później chybił o parę centymetrów do praktycznie pustej bramki. Na jego obronę może działać to, że ten drugi strzał był oddawany z naprawdę ostrego kąta. Po tych wydarzeniach wreszcie ocknęli się Portowcy. Wiedząc, że 3 punkty coraz bardziej się oddalają, rzucili się do zmasowanych ataków, ale ich starania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Tak samo jak w pierwszej połowie - to Maciej Foltyn rządził i dzielił. To głównie dzięki niemu utrzymywał się wynik sprzed przerwy. Wprawdzie raz został pokonany przez Michała Kubika, ale tuż przed strzałem sędziowie odgwizdali faul Geperta na Wachońskim i trafienia jak najbardziej prawidłowo nie zaliczyli. Pogoń nie mając nic do stracenia wycofała golkipera, a koszulkę lotnego bramkarza przywdział Kubik. Gra w przewadze niezbyt układała się gościom. Zamknęli wprawdzie Smoki pod bramką, ale nawet jeśli stwarzali sytuacje bramkowe, to nie potrafili ich wykorzystać. Wynik, który widniał przez większość spotkania, zmienił się dopiero 3 minuty przed zakończeniem. Szczecinianie grający w przewadze wreszcie dopięli swego i za sprawą Kubika strzelili gola kontaktowego, choć gospodarze reklamowali, że wcześniej, przed wgraniem, piłka wyszła za linię bramkową. Dzięki trafieniu Portowcy uwierzyli, że mogą jeszcze ugrać co najmniej remis w Pniewach.

Bohater Pogoni mógł stać się w jednej chwili jej antybohaterem. Do kuriozalnej sytuacji doszło na linii pola karnego gości. Strzelec bramki dla gości przytrzymał piłkę przez 4 sekundy, co zaowocowało żółtą kartką i rzutem wolnym pośrednim dla Red Dragons. W hali zrobiło się jeszcze głośniej. Wszyscy wiedzieli, że gdy gospodarze wykorzystają tę szansę, to będzie już po meczu. Niestety dla nich, techniczne uderzenie Michała Roja nie znalazło drogi do siatki. Do końca meczu pozostała minuta. Kibice nie mogli wytrzymać emocji, które serwowali im zawodnicy obydwu teamów. Nikt już nie siedział. Wszyscy stali i głośno dopingowali Smoki. Pewnie niejeden z sympatyków Czerwonych miał "mały zawał", kiedy to piłkę meczową miał Łukasz Tubacki. Na szczęście dla gospodarzy kolejną znakomitą interwencją popisał się Foltyn.

Po zakończeniu spotkania radości było co niemiara. Red Dragons po raz kolejny udowodnili, że we własnej hali mogą zwyciężać z najlepszymi ekipami w Polsce. Duża w tym zasługa także kibiców, którzy pokazali, że obojętnie co się dzieje, to zawodnicy mogą na nich liczyć. Dzięki wygranej Red Dragons prześcignęli swoich poniedziałkowych rywali i w tabeli zajmują 8. lokatę.