Rusza I liga. Po raz pierwszy od dawna bez faworytów fot. Bohumil Trunecka / AZS UG

Rusza I liga. Po raz pierwszy od dawna bez faworytów

W poprzednich latach bez pudła można było przed sezonem wskazać zespoły, które będą biły się o awans do ekstraklasy. Tym razem sytuacja jest zupełnie inna.

Zdziwić się mogli ci, którzy oglądali najnowszy "Magazyn I Ligi Futsalu", emitowany na YouTube przez TV Sfera. "Na szczęście" tych oglądających nie było zbyt dużo, bo przed dwa dni zaledwie tysiąc, ale ci, którzy zobaczyli materiał, od Tomasza Kulczyckiego, członka Komisji ds. Futsalu i Piłki Plażowej PZPN, mogli dowiedzieć się, że awans z I ligi uzyskają zwycięzcy dwóch grup, a zespoły z drugich miejsc będą się biły o możliwość gry z drużyną z końcówki tabeli ekstraklasy (jak się okazuje, później materiał został przemontowany, by wszystko było powiedziane prawidłowo!). Jest inaczej - awans z I ligi uzyskają trzy drużyny, nie będzie barażu pomiędzy pierwszoligowcem o dwunastą ekipą ekstraklasy. Z tej ostatniej bezpośrednio spadają aż (?) trzy zespoły.

Zdaniem Kulczyckiego i drugiego gościa w "Magazynie" w ostatnich latach zmniejszyła się różnica poziomów między ekstraklasą i I ligą, o czym świadczy to, że beniaminkowie zwykle z niej nie spadają, a i tegoroczni rozpoczęli sezon dobrze, by nie powiedzieć znakomicie. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale w tym roku sytuacja jest inna - nie ma bowiem drużyny, którą można byłoby wskazać jako "pewniaka" do czołowego miejsca, tak jak w ciemno w zeszłym roku można było stawiać np. na Constract i ekipę z Leszna na północy.

Takim pewniakiem byłaby Pogoń 04 Szczecin, gdyby nie jej kłopoty, które najpewniej skończą się upadkiem zasłużonego klubu. Wprawdzie koło ratunkowe rzucił jeszcze Portowcom honorowy prezes klubu a obecnie trener AZS UW Wilanów Maciej Karczyński, przekładając termin inauguracyjnego meczu (choć nie wiadomo, na kiedy), ale nic nie wskazuje, by dodatkowy tydzień miał coś zmienić. A gdyby szczecinianie grali, utrzymując stan posiadania z zeszłego roku (oprócz Karola Czyszka, który przeszedł do Piasta Gliwice), byliby murowanym faworytem na północy. W tej sytuacji duże szanse zdaje się mieć AZS Uniwersytet Gdański, ale drużyna została tam poddana poważnej przebudowie i nie jest pewne, czy będzie potrafiła zdominować ligę tak, jak zrobiła to cztery lata temu. Z pewnością solidny fachowiec, jakim jest Wojciech Pawicki, poukłada zespół, ale może potrzebować na to więcej czasu, a nie ma w składzie gwiazd (a taki status mieliby w Szczecinie Mateusz Gepert czy Konrad Prawucki). Chyba że do gry zdoła wrócić sam Pawicki.

Ale AZS UG ma taki sam problem, jak wszystkie zespoły w stawce. W przypadku gdańszczan chodzi o kibiców, ale każdemu brakuje czegoś, by być zespołem kompletnym. Team Lębork kibiców ma, potencjał sportowy ma, ale trudno za optymalną ocenić organizację klubu. Odmiennie w Gnieźnie, gdzie działacze są bardzo kompetentni, doprowadzili do bodaj pierwszego w naszej dyscyplinie w pełni legalnego przekazania licencji, po odłączeniu od Mieszka (a nie potrafili tego w Vamosie Gdańsk). Mają też w Gnieźnie wreszcie nową, piękną halę, ale nie ma potencjału sportowego - tym bardziej, gdy odchodzi miejscowa legenda, Mariusz Sawicki. Ten ostatni przechodzi do silnego personalnie KS Futsal Oborniki, który może być czarnym koniem rozgrywek. Ale niedostatki tak dalej można mnożyć. Constract był w zeszłym roku takim kompletnym klubem, który do I ligi nie pasował sportowo, organizacyjnie, szkoleniowo i jeśli chodzi o kibiców. I dobrze, że wreszcie awansował.

Na południu jest jeszcze trudniej, bo grupa ta charakteryzuje się dużą zmiennością formy zarówno gdy porównujemy różne sezony, jak i w konkretnym jednym. Przykładowo Heiro Rzeszów grało kiedyś w barażach, by rok później ledwo-ledwo utrzymać się w lidze. Wszystkich pobił rok temu tyski GKS, który po rundzie jesiennej liczył się w walce o awans (miał 23 pkty - 1 mniej od drugiego miejsca), a gdyby liczyć tylko wiosnę... spadłby z ligi (ledwo 7 punktów). W obu przypadkach nie było jakiejś gwałtownej rewolucji. I jak tu na kogoś stawiać?

Na tym nieprzewidywalnym tle statecznie i w miarę pewnie - choć przecież często skład w meczach wyjazdowych był szczuplejszy, niż u siebie - wygląda Górnik Polkowice. Rok temu nie brakowało wiele, by przegonić Gwiazdę, ot choćby właśnie więcej wyjazdów z Kamilem Nowakowskim. Poza tą drużyną ciężko jest wytypować innego faworyta do czołowych miejsc. W zeszłym sezonie trzeci Górnik uzbierał 47 punktów, a kolejny zespół miał do niego stratę... 16 punktów. Jak taką przepaść nadrobić w letniej przerwie?

Na pewno ktoś tego dokona, ale nie ulega wątpliwości, że żaden z obecnych pierwszoligowców nie jest w tej chwili tak poukładany jak przed rokiem Constract, tak równy jak KS Futsal Leszno, tak mocny sportowo i trenersko jak GSF Gliwice, czy tak silny szkoleniowo jak Gwiazda Ruda Śląska. Ale wcale nie wykluczone, że ktoś do kwietnia, kiedy poznamy zwycięzców I ligi, ten poziom osiągnie. Taką przynajmniej mamy nadzieję.