Z notatnika dziejopisa
- Napisane przez Andrzej Hendrzak
- Zobacz komentarze
Z nadzwyczajną uwagą śledziłem w minionym tygodniu wszelkie informacje płynące z okolic PZPN na temat zakończenia rozgrywek, przerwanych w marcu na skutek szerzącej się w kraju epidemii. I... nie wyśledziłem nic. Na spokojnie, felietonowo mogę podsumować te wydarzenia Sokratesową sentencją „wiem, że nic nie wiem”. Ten grecki filozof starożytności żył wśród ludzi, którzy byli pełni pychy. Uważali, że znają się na wielu rzeczach, ale gdy postanawiał on przepytywać swoich rozmówców, to okazywało się, że nie potrafią jego interlokutorzy odpowiedzieć na podstawowe kwestie. Mają najzwyczajniej wiedzę zbyt powierzchowną. Nie napiszę, że decydenci związkowi są ignorantami, gdyż byłaby to oczywista nieprawda. Ale nie będzie nadużyciem wskazać, iż nie wykorzystują właściwie swojej wiedzy, by wykazać się środowisku mądrością, przezornością, decyzyjną odwagą. I dlatego ja też po tych różnych oświadczeniach, dotyczących futsalu, dalej mniej wiem, a nawet więcej nie wiem.
I w tym miejscu zgadzam się w zupełności z przewodniczącym Adamem, który na jednym z portali powiedział – „na razie nie możemy ustalać tabel końcowych w oparciu o nasze rozumienie regulaminów rozgrywek, które nie przewidywały tej sytuacji wyjątkowej”. Tak, to prawda, ale szybko trzeba coś uściślić literalnie, aby choć pozwolić na drogę odwoławczą klubom. Dlatego liczę, że Departament Rozgrywek Krajowych szybko pochyli się nad tą kwestią. Niemniej, w tym futsalowym rozgardiaszu jedno jest pewne – i dobrze, że tak stało się – decyzje Komisji ds. Nagłych powodują, iż sezon futsalowy 2019/2020 został w Polsce uznany za zakończony.
Klubowy futsal walczy o swoje. Walczy nie patrząc, moim zdaniem, na konsekwencje finansowo-gospodarcze, jakie niesie obejmująca kraj epidemia. Kiedy uświadamiam sobie, jak pojemne będą w nowym sezonie grupy I ligi oraz rozgrywek ekstraklasy futsalowej, to jednak zastanawiam się, czy, kto i jak to wytrzyma. Ile zespołów wystartuje, a ile dobrnie do mety. Może nad tym warto byłoby pomyśleć teraz w klubach przed procesem licencyjnym. Rozumiem – ambicje. I pochwalam, że są. Ale większy wstyd jest, gdy zaczynamy rozgrywki i w połowie wycofujemy się, bo zbrakło kasy. Między futsalowym romantyzmem, a pozytywistyczną rzeczywistością, wbrew pozorom granica jest cienka. Czasami nawet niezauważalna. Aż do tąpnięcia. Nie jest moim celem moralizowanie, gdyż w głębi nieraz sam jestem cynikiem, lecz upraszam o logiczne podchodzenie do tematu.
Karol Dickens, angielski powieściopisarz XIX wieku, mawiał: „Szczęśliwy jest ten, kto mając 20 szylingów dochodu tygodniowo wydaje 19 i pół, nieszczęśliwym zaś ten, kto pobiera 20 szylingów, a wydatki jego wynoszą 20 i pół”. Radzę klubom o tym pamiętać przed planowaniem rozgrywek.
Andrzej Hendrzak